czwartek, 11 marca 2021

Wytłumaczcie mi to, proszę!

Czy ktoś przekona mnie do sensu harmonogramu zamieszczonego na stronie pacjent.gov. Dlaczego 70+ są umieszczeni na samym końcu i na zapisy na szczepienie mają 3 dni, a ci z rocznika 1952 na samym początku i na zapisy mają aż 9 dni? Dlaczego urodzeni w latach 1953-1954 mają na zapisy 6 dni czasu, a nieszczęśnicy urodzeni w latach 1955-1956 tylko 3?  

Już nie mówiąc o tym, dlaczego napis głosi: data szczepienia, a chodzi o datę rejestracji? 

Będę wdzieczną za przekonanie mnie do sensu tego wszystkiego. 

Niezaszczepiona blogerka

Cytuję:  

Jeśli jesteś osobą 70+, a jeszcze się nie zaszczepiłaś/aś, nadal możesz to zrobić. 

Od 11 marca osoby w wieku 65–69 lat mogą się zgłaszać na szczepienie. Szczepienia osób 65-69 będą się odbywały zgodnie z następującym harmonogramem:

Data szczepienia

Grupa wieku

11.03 – 13.03

Rocznik 1952

18.03 – 20.03

Rocznik 1952 – 1954

22.03 – 24.03

Rocznik 1952 – 1956

25.03 – 27.03

Grupa 70+


Obraz Alexandra_Koch z Pixabay

12 komentarzy:

  1. Też nic z tego nie rozumiem. Upłyie kilka lat zanim moja rodzina się zaszczepi...
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że zajrzałaś do mnie. Pozdrawiam, zdrowia życzę.

      Usuń
  2. Ja generalnie coraz mniej rozumiem.... :-)
    Dziękuję serdecznie za wizytę u mnie.
    Bądź zdrowa Ewo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzadziej zaglądam, a jeszcze rzadziej komentuję. Szalenie pochłonęła mnie, a konkretnie mój czas, praca zawodowa w wersji zdalnej. Byle do wakacji. I by covid dał żyć.

      Usuń
  3. Witaj Ewo po długiej przerwie w kontakcie blogowym :)
    Szczerze mówiąc nie pojmuję tego zamieszania i tych
    perypetii ze szczepieniami. Nie wiem, czy ktoś za tym nadąża.
    Mam pod nosem prywatny gabinet, gdzie były prowadzone szczepienia,
    lecz nie miałam szans się zapisać, bo szczepią tylko "swoich" pacjentów.
    Nie przyjęli mnie nawet wówczas, gdy swoich już wszystkich zaszczepili.
    To się nadaje do...telewizji [tak się kiedyś mówiło].
    W mojej przychodni jest taki rozgardiasz, że wątpię czy w tym roku
    bylibyśmy z mężem w ogóle zaszczepieni. A osoba przyjmująca zapisy i udzielająca
    informacji - wyjątkowo niegrzeczna i pyskata [nawrzeszczała na mnie,
    gdy zadzwoniłam z zapytaniem - kiedy byłaby realna szansa zaszczepienia].

    Co było robić??? Szukać po całym województwie punktów szczepień, które dałyby nadzieję na rychłe zaszczepienie [ konkretny termin].
    Wczoraj miałam szczęście - w jednej przychodni pacjent zrezygnował w ostatniej chwili ze szczepienia [może mu coś wypadło albo np. dostał gorączki], więc żeby szczepionka się nie zmarnowała zadzwoniono po mnie.
    Decyzja natychmiastowa - jadę [ok.40km] i wszystko przypasowało;
    nawet było wolne miejsce na parkingu przed kliniką.
    Obsługa super; trzy osoby; rejestrator [miły młody pan]; lekarz specjalista i pielęgniarka; wszyscy bardzo grzeczni, mili i...bardzo sprawni.
    Wszystko grało jak w zegarku.
    Na 28 kwietnia [po 43 dniach] mam termin na drugą dawkę szczepionki; oraz informację,że pełna odporność osiągana jest po 7 dniach od drugiej dawki.
    Po szczepieniu nie było żadnych ubocznych skutków; tylko ręka, która dostała szczepionkę trochę boli, ale...to mały pikuś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S.
      Tam jest chyba data zapisów na szczepienia, a nie data szczepień;
      z datą szczepień utrafi się jak grze w toto-lotka.

      Usuń
    2. Gratuluję sukcesu. Po to teraz zrobił się swoisty wyścig z czasem, a Ty dobiegłaś właśnie do pierwszej mety.

      Usuń
    3. W mojej przychodni szczepią 30 osób tygodniowo, a samych pacjentów po 80-tce mają zapisanych ponad 400.
      W klinice, gdzie otrzymałam pierwszą dawkę szczepionki 30 osób szczepią dziennie, a nie tygodniowo, jak w mojej przychodni. Czego to dowodzi? Operatywności właścicieli przychodni i braku troski o swoich pacjentów oraz o to, aby mieć potem mniej roboty/obciążenia. Ileż można stosować spychologię i odsyłać potem na pogotowie ratunkowe?
      Dziwię się, że MZ jeszcze nie dokonało analizy wydajności szczepień w poszczególnych przychodniach i od tego uzależniło jakieś bonusy - "premie".
      Może byłaby to jakaś mobilizacja do zaangażowania.
      Bowiem jest kolosalna różnica pomiędzy tym, że jedna przychodnia zaszczepi 10 osób a inna tysiąc. Niektórzy nie chcą się wysilać i stosują zasadę niczym;
      żaby - na aby... aby
      ryby - na niby;
      a rak - byle jak;

      Usuń
  4. Nie odpowiem, bo nie rozumiem wielu działań w czasie pandemii.
    Koleżanka pisze mi dziś, że mąż jej szczepiony w Ciechocinku, ona wykonała 200 połączeń w sprawie szczepienia, w końcu dostała termin na koniec marca, tez do Ciechocinka i tam jej powiedzieli, ze mają wolne terminy i szczepią wszystkich chętnych!
    Witamy w wariatkowie!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym i do Ciechocinka. Przynajmniej ładna miejscowość. A przy okazji: najbardziej ostatnio wkurzają mnie znajomi, którzy informują, że raz zadzwonili i dostali termin. A potem jeszcze do nich z kolei zadzwoniono i zmieniono na termin jeszcze bliższy, czyli lepszy. Zżera mnie zazdrość.

      Usuń
  5. Szczerze? Ja się nad tym wszystkim przestałam zastanawiać. To co się ostatnio dzieje, jest totalną mieszaniną chaosu i niekonsekwencji.

    OdpowiedzUsuń