Adieu moje książki

We wszystkich moich domach zawsze było mnóstwo książek. I tak jest nadal. Nawet te najstarsze i najbardziej podniszczone towarzyszki mojego dzieciństwa zajmują kilka półek regału. Kiedy przeczytałam „Rzeczy których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy, zrozumiałam, że nie będę liczyć na decyzje potomnych, co z moich książek zostawić, a co oddać na makulaturę, tylko załatwię to osobiście. I nie tyle powyrzucam te wszystkie tomiska, chudsze i grubsze, na śmietnik (rzecz jasna w ramach selektywnego odbioru odpadów), co znajdę dla nich nowe domy. I tak powstał scenariusz do realizacji. Będę zdejmować z półek kolejne książki, czytać je po raz ostatni, oddawać im hołd w blogu i oddawać w ręce tych, których ucieszą. Przeczytają, odłożą na swoją półkę, albo puszczą w dalszy obieg. Zapraszam do lektury postów z serii ADIEU MOJE KSIĄŻKI.

sobota, 31 października 2020

CHRYZANTEMY ZŁOCISTE

 


Chryzantemy złociste. I nie tylko złociste. Dywany kwiatów. Facebook pełen apelów, aby w geście solidarności kupować to kwiecie, by w najbliższych dniach odwiedzać nie, nie cmentarze, bo te zamknięte na głucho (swoją drogą to „na głucho” brzmi  zaskakująco trafnie).

Chodzi o to, by odwiedzać okołocmentarne kramy z kwiatami i zniczami. By uratować, czyli kupić, choć odrobinę z tego, co jak co roku, w przeogromnej obfitości przygotowano, przywieziono i wystawiono.  

Zamknięcie cmentarzy zaskoczyło. Niby wszyscy wiedzieli, że takie rozwiązanie wchodzi w grę, ale nikt nie myślał, że decyzja będzie z tych „na ostatnią chwilę”. Co prawda, bardzo podobną strategię zastosowano w stosunku do gastronomii. Też cisza przed burzą. Wszyscy liczyli na weekendowe utargi, zapełniono lodówki itd., a tu klapa. Indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli.

W tym przypadku ścięcia dokonano nieco wcześniej, jako że decyzję o zamknięciu restauracji, podobnie jak tę o cmentarzach, obwieszczono w piątek. Nasze czarne piątki. Jeśli nawet przyjąć, że jest w tych decyzjach racja, że przemawiają za nimi istotne argumenty, to dlaczego nie zapowiadać takich poważnych zmian z jakimś wyprzedzeniem. Aby restauratorzy nie robili niepotrzebnych nikomu zapasów, nie marynowali kilogramów mięsiwa, którego nie będą mieli dla kogo upiec, a handlujący kwiatami przed cmentarzami nie rozstawiali straganów i nie zapełniali tych straganów kwiatami, nie  topili w tym wszystkich ogromnych pieniędzy. 

Nie każdemu w tych trudnych pandemicznych czasach da sie pomóc. Ale jak można, to trzeba, np. dając ludziom choć trochę czasu, by zdążyli się do zmiany przygotować, zabezpieczyć. 

Póki co, kupiłam kwiaty na stoisku przed cmentarzem, i jeszcze kupię u miejscowego ogrodnika, a w pobliskiej restauracji  coś zamówię na wynos. Tyle przynajmniej mogę zrobić.

3 komentarze:

  1. Nie umiem sobie wytłumaczyć tych spóźnionych decyzji, jak zwykłą złośliwością. Przecież nawet dziennikarze, że o blogerach nie wspomnę, od tygodnia dopytywali i nie. I jak tu nie bluzgać?
    Znając ten rząd zakupiłam i położyłam wszystko już w środę.
    A ludziom pracy trzeba pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Groby odwiedziliśmy wcześniej, bo taki był plan.
    Gdybym miała ogród lub taras, to chętnie kupiłabym, ale na pewno zamówię coś z restauracji.
    Mam nadzieję, że do fryzjera będzie można pójśc...

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, ta pandemia. Wciąż dezorganizuje nam życie....

    OdpowiedzUsuń