poniedziałek, 14 maja 2018

Wiosenna Warszawa nie jest zła




Warszawa późną wiosną nie jest zła. I nie jest zbyt odkrywcze zwracanie na to uwagi. Ale nie sposób nie zwrócić.
Nowogrodzka, Św. Barbary.  Z zaplecza Teatru Roma dobiegają jakieś soprany. W kościele dzwonią. Słoneczko świeci. Jakaś kobieta woła jakiegoś Wieśka. Nie oszczędza strun głosowych, więc pewnie Wiesiek słyszy, ale z jakichś powodów nie reaguje.

Na skwerze, tuż obok teatru,  nie ma, ach nie ma, tej co zwykle grupki amatorów porannej flaszki z promilami. I to akurat na tyle mnie zadziwia, że sprawdzam sąsiednią uliczkę, a nawet penetruję, wzrokiem, a nie czynem, tyły Marriotta. Moich znajomych jednak nie widać.
Znamy się tylko z widzenia, a jedno o drugim nic nie wie, przez ulicę szeroką jak rzeka, uśmiechamy się czasem do siebie, do siebie”. A dokładniej to ja się czasem do nich uśmiecham, tak na wszelki wypadek, by nie zdenerwowali się za bardzo, gdy nie zechcę ich wesprzeć finansowo. Uśmiech zamiast gotówki. No i dzisiaj nie mam się do kogo uśmiechać.
Do pracy też raczej nie poszli. Zrezygnować z picia też raczej nie zrezygnowali. Najbardziej prawdopodobne, że w ten piękny wiosenny dzień na Nowogrodzkiej pojawił się jakiś filantrop i zaprosił ich na porannego drinka. Gdzieś tam siedzą i piją szczęśliwi.
Mam całą godzinę dla siebie. Oglądam wystawy przy Wspólnej. Żałuję, że sklepiki jeszcze pozamykane. W kiosku w Urzędzie Gminy Śródmieście kupuję gazety. Gdybym miała psa niósłby je przede mną w zębach, ale nie mam, więc niosę je sama. W ręku.
Ogródki pachną kawą. Zaczynam się wahać: gdzie przysiąść i co zamówić. Wybieram w końcu pustawą kawiarnię i takiż ogródek, z widokiem na samochody, a do tego cappuccino z drożdżówką, by w chwilę później żałować, że nie usiadłam w ciekawszym miejscu z widokiem na ludzi i nie zamówiłam śniadania kontynentalnego, cokolwiek by ono nie oznaczało.
Okazuje się jednak, że trafiłam nieźle. Kelner jest miły i przystojny. Cappuccino obficie posypane czekoladą. Drożdżówka w pełni zasługuje na swą nazwę. Jest pulchna i pachnie drożdżami. 
Warszawa nie jest zła. I nie jest zbyt odkrywcze pisanie o tym. Ale nie sposób nie pisać. 


19 komentarzy:

  1. Pięknie :-)) Poczułam zapach kawy i to wołanie Wieśka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie zapraszasz na spacer po stolicy:-)Nie sposób nie pisać o rzeczach niby oczywistych, ale dodających życiu smaku i koloru:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękny tekst. Lubię Warszawę, nie wiem, jakby mi się tam mieszkało, ale lubię ją odwiedzać, co jakiś czas. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wizytę. Już byłam z rewizytą. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Kiedyś bardzo często bywałam w Warszawie. Przez 10 lata corocznie, podczas wakacji, na 2 tygodnie. W ciągu roku paręnaście razy. Znałam jej uroki. A teraz nie było mnie w Warszawie od 12 lat i nie wiem, czy jeszcze zachwyciłabym się tym miastem. Patrzę na fotografie i jej nie poznaję. Samo szkło i wieże. Mam nadzieję, że chociaż Łazienki pozostały te same- urokliwe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Może kiedyś wiosną "przylecisz" wraz z innymi jaskółkami do Stolicy.W Łazienkach nadal pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak do tej pory, nie miałam okazji wypić kawy w warszawskiej kawiarni. Za to na lotnisku mi się udało, a cena mnie powaliła 🤗

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja sobie to ostatnie zdanie zapamiętam i sparafrazuję na moją wieś ;)
    Nie powinienem rano czytać o drożdżówkach, strasznie uaktywniają się moje soki żołądkowe...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo proszę parafrazować.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie Warszawa nawet jesienią i w deszczu ma urok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak jest błotny ponury listopad? Jeśli nawet wtedy ma urok - to rzeczywiście jesteś fanką naszej Stolicy.

      Usuń
    2. A nie zauważyłaś tego w mojej książce o Warszawie?

      Usuń
  10. Poranny spacer może być energetyzujący, tak jak i czytanie o nim tak pięknej relacji

    OdpowiedzUsuń
  11. Za to "pięknej" pięknie dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakoś tak się ostatnio złożyło, że bywałam w stolicy nawet dwa razy w miesiącu. Nie lubię dużych miast ale raz na jakiś czas ma to swój urok

    OdpowiedzUsuń
  13. W dużych miastach trzeba szukać przestrzeni dla siebie. W całokształcie są nie do ogarnięcia i w efekcie stają się toksyczne.

    OdpowiedzUsuń