Adieu moje książki

We wszystkich moich domach zawsze było mnóstwo książek. I tak jest nadal. Nawet te najstarsze i najbardziej podniszczone towarzyszki mojego dzieciństwa zajmują kilka półek regału. Kiedy przeczytałam „Rzeczy których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy, zrozumiałam, że nie będę liczyć na decyzje potomnych, co z moich książek zostawić, a co oddać na makulaturę, tylko załatwię to osobiście. I nie tyle powyrzucam te wszystkie tomiska, chudsze i grubsze, na śmietnik (rzecz jasna w ramach selektywnego odbioru odpadów), co znajdę dla nich nowe domy. I tak powstał scenariusz do realizacji. Będę zdejmować z półek kolejne książki, czytać je po raz ostatni, oddawać im hołd w blogu i oddawać w ręce tych, których ucieszą. Przeczytają, odłożą na swoją półkę, albo puszczą w dalszy obieg. Zapraszam do lektury postów z serii ADIEU MOJE KSIĄŻKI.

czwartek, 23 maja 2024

ADIEU, MOJE KSIĄZKI

We wszystkich moich domach zawsze było mnóstwo książek. I tak jest nadal. Nawet te najstarsze i najbardziej podniszczone towarzyszki mojego dzieciństwa zajmują kilka półek regału. Kiedy przeczytałam „Rzeczy których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy, zrozumiałam, że nie będę liczyć na decyzje potomnych, co z moich książek zostawić, a co oddać na makulaturę, tylko załatwię to osobiście. I nie tyle powyrzucam te wszystkie tomiska, chudsze i grubsze, na śmietnik (rzecz jasna w ramach selektywnego odbioru odpadów), co znajdę dla nich nowe domy.

I tak powstał scenariusz do realizacji. Będę zdejmować z półek kolejne książki, czytać je po raz ostatni, oddawać im hołd w blogu i oddawać w ręce tych, których ucieszą. Przeczytają, odłożą na swoją półkę, albo puszczą w dalszy obieg. A zatem zaczynam.  



Ile razy w życiu można czytać „Dewajtis” Rodziewiczówny. Kilkanaście, jeśli chcecie wiedzieć. Najczęściej sięgałam do tej książki przed ukończeniem 18 roku życia. Dość wybiórczo ją czytałam, wiele opisów opuszczałam i pewnie dlatego przy każdej kolejnej lekturze tego dzieła czułam powiem świeżości.  Piękna miłość. Niezłomny mężczyzna. Trudny mężczyzna, którego trzeba było obłaskawić. Ciekawa obyczajowość i  jakoś tak to wszystko uchwycone, że ma się poczucie obcowania z opisanymi postaciami. Widzi się te pola, lasy, dwory. Serialu telewizyjnego, który miał ponoć ogromną oglądalność, nie widziałam, bo nie chciałam widzieć. Jak ich wszystkich przecież poznałam w ich świecie wiele lat temu. I starczy. Bratowa książki nie chce. Powędruje do sąsiadki.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz