„Wakacje” Putramenta. Atmosfera trochę jak w „Trzech panach w łódce (nie licząc psa) Jerome K. Jerome’a, trochę jak w przygodach Pana Samochodzika, opisanych przez Nienackiego. Czterech przyjaciół w wieku licealnym, mistrzowsko przez Putramenta scharakteryzowanych, wyrusza na Mazury, a konkretnie w rejs poniemieckim jachtem po mazurskich jeziorach. Sęk w tym, że żaden z nich nie zna nawet podstaw sztuki żeglowania, choć trzeba uczciwie dodać, że najbardziej z nich pilny, czyli Andrzejek, zasad obsługi żaglówek wyuczył się na pamięć. Taka „miniWikipedia”. Tyle, że teoria nie wystarcza i młodzi panowie przeżywają w związku z tym mnóstwo przygód na wodzie. Groźnych i mniej groźnych, zabawnych i mniej zabawnych. Jest i wątek miłosny w wersji młodzieńczej. I zagadka kryminalno-szpiegowska. I dzika przyroda mazurska. I co najważniejsze powieść przenosi nas w lata 50. ubiegłego wieku. Inne wtedy były Mazury. I wszystko było inaczej.
Książka
ukazała się w 1956 roku. Putrament miał wówczas 46 lat. Nie wiem, jak udało mu
się napisać tak wspaniała książkę o młodzieży i dla młodzieży. Tak smakowitą,
pełną humoru. Jak udało mu się wyjść tak skutecznie poza ramy typowej dla niego
twórczości.
No cóż tej
książki nikomu nie oddam. Pojedzie ze mną na Mazury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz