Powinnam w zasadzie
zatytułować ten post inaczej, a mianowicie: „Z herbatą przez życie”. Herbata
bowiem zawsze, jak daleko potrafię sięgnąć pamięcią, pełniła w mojej
codzienności bardzo ważną rolę.
W dzieciństwie znałam wyłącznie
smak babcinej herbaty. Babcia zarządzała kuchnią, a tym samym również
herbacianym imbrykiem. Stał na kuchennej blasze, w towarzystwie czajnika.
Babcia wsypywała łyżkę liści herbaty, najczęściej był to ulung, i zalewała
wrzątkiem. I to było najlepsze, co mogło się mi przydarzyć. Herbata z pierwszego
parzenia. Babcia była kobietą oszczędną, a zatem liście po pierwszym
parzeniu nie trafiały do śmieci, ale były zalewane wrzątkiem ponownie, a potem
jeszcze raz, i jeszcze raz. Aż następował moment, że herbata smakowała wręcz
tragicznie i wówczas herbaciany rytuał zaczynał się od nowa. Nie oznaczało to kresu
pracowitego życia herbacianych liści. Babcia znalazła dla nich jeszcze jedno
zastosowane. Do czyszczenia dywanu. W tym celu rozsypywała liście na dywanie i
zmiatała ostrą szczotką. Działało.
Swoją drogą to ciekawe, że
mimo tych babcinych zabiegów na herbacie unicestwiających jej smak,
po dziś została ona moim ulubionym napojem.
Czarna herbata.
W wieku późniejszym
własnoręcznie parzyłam herbatę, metodą wielce dyskusyjną, ale dla mnie bardzo
efektywną. Wsypywałam listki do szklanki i zalewałam wrzątkiem. Herbata musiała
być słodka. Zaczynałam od dwóch łyżeczek na szklankę, obecnie, w wieku mocno zaawansowanym,
wystarcza mi pół łyżeczki. Ale cukier w herbacie być musi. W młodości
uwielbiałam yunnan. Teraz, w epoce herbat granulowanych i w torebkach,
najczęściej piję liptona. Jest zresztą w czym wybierać, więc herbaciana
przygoda może się rozwijać.
I jeszcze jedno. Nie mogę zrozumieć, jakim cudem, w tzw. młodości, potrafiłyśmy godzinami, my dziewczyny, siedzieć
przy herbacie i gadać, gadać, gadać. Życie towarzyskie przy herbacie. Nasze dziewczyńskie
życie. Bez ciasteczek, kanapeczek. Co najwyżej z plasterkiem cytryny. Jak to
smakowało. I ta herbata. I to gadanie. Dziś babskie nasiadówki bez ciasteczek się nie obywają.
Rozpuściłyśmy się na stare lata.
Śpiewała Santorka:
„Ten
jeden herbatki łyk, gdy imbryk zaśpiewa,
Herbatki łyk cudownie rozgrzewa
I czuję w mig, że na drugi łyk chęć mam.
A drugi łyk błyszczący złociście,
Chcę wypić w mig już w Twym towarzystwie.
Serce pik, pik tak właśnie mi podpowiada.
Szalony wiek i w krąg niepokoje,
Najlepszy lek – herbatka we dwoje,
Najlepszy lek to herbaty złoty smak”.
Herbatki łyk cudownie rozgrzewa
I czuję w mig, że na drugi łyk chęć mam.
A drugi łyk błyszczący złociście,
Chcę wypić w mig już w Twym towarzystwie.
Serce pik, pik tak właśnie mi podpowiada.
Szalony wiek i w krąg niepokoje,
Najlepszy lek – herbatka we dwoje,
Najlepszy lek to herbaty złoty smak”.
I jeszcze był film z Doris Day „Herbatka
we dwoje”. I rosyjskie samowary w pociągu Moskwa – Leningrad. Bo to była epoka Leningradu. I moja niewiedza, co zrobić z tą konfiturą, którą postawili na spodeczku
obok „stakana” z herbatą? Zjeść oddzielnie? A może jednak włożyć do herbaty?
I bawarka w termosie, którą
przyjaciółka dostarczyła mi do szpitala, w kilka godzin po tym, jak zostałam mamą. Dołączyła liścik z zaleceniem: „Pij, jak najwięcej, to będziesz miała mleko.
Jutro przywiozę Ci znowu”. Więc piłam, i karmiłam swoje dzieciątko, które o
dziwo herbaty bardzo nie lubi.
Cyt. za Wikipedią: "Bawarka – napój, którego głównymi składnikami są herbata i mleko; określana też jako herbata z mlekiem lub herbata mleczna; przygotowywana przez dodanie do gorącego mleka esencji herbacianej lub odwrotnie przez dolanie gorącego mleka do esencji herbacianej, w proporcjach zależnych od indywidualnych upodobań, a następnie posłodzona cukrem lub miodem".
"
Rozmarzylem się... Tyle wspomnień...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i odwiedzający mój blog wspomnieniami się podzielą.
OdpowiedzUsuńBawarkę serwowano nam w przedszkolu, nie lubiłam tego strasznie i do dziś nie lubię...
OdpowiedzUsuńCzarną herbatę piję rzadko, bo bardzo wysusza, wolę owocowe i ziołowe:-)
O ile pamiętam Kabaret Starszych Panów też miał w repertuarze piosenkę o herbatce:-)
Powinnam nieco ograniczyć moją konsumpcję herbaty, wlaśnie z powodu tego wysuszania, ale jakoś nie potrafię jej zastąpić owocowymi.
OdpowiedzUsuńDzięki, że przypomniałaś mi o babcinej herbatce, choć tej mojej była inna. Jej smak bardziej kształtowała woda ze studni niż gatunek herbaty. Zresztą, jaki wtedy był wybór? Niestety, studnia zasypana i ja już praktycznie w ogóle herbaty nie piję. Zdecydowanie optuję za wyższością kawy ;)
OdpowiedzUsuńKawa ma swoje zalety. Dwie filiżanki dziennie. "Przed i po" południu. A tak w ogóle to kawa bardziej do Asmodeusza pasuje niż herbata. O ziółkach typu rumianek nie wspominając.
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia. Człowiek ma sentyment do tego, co poznawał w dzieciństwie. Ja już herbat czarnych prawie nie piję, przerzuciłam się na różne mieszanki ziołowe, często własnej roboty, z własnego ogrodu, oraz codzienna kawa. Jeśli herbata to raczej biała, zielona, żółta lub pahcnące mieszanki z firmowej herbaciarni.
OdpowiedzUsuńOstatnio odkryłam smak świeżej mięty. Ale i tak mała czarna (herbata, rzecz jasna) zwycięża.
UsuńBawarka- wielkie FUJ! Nawet myśleć o herbacie z mlekiem nie potrafię. A pierwsza teściowa lała ją we mnie litrami. Skutecznie mi ją obrzydziła. Parzyliśmy herbatę w ten sam sposób, co Twoja babcia- imbryczek, gęsta esencja (Ulung, a jakże) i dolewka wrzątku. Teraz nie mogę pić czarnej i zielonej, bo mnie boli po nich żołądek. Piję liściaste aromatyzowane- najczęściej mieszanki owoców.
OdpowiedzUsuńmam samowar elektryczny, chyba ma już z 80 lat, ale herbata z niego nie jest dobra. Zalatuje metalem.
Fajne masz wspomnienia z pogaduch z koleżankami. Nie mam takich. Przyjaźniłam się więcej z chłopakami, a oni raczej nie pili herbaty:):):)No i nie uprawiali pogaduch:):):)
Rzeczywiście wielkie fuj. Teraz bym jej już nie wypiła, ale wtedy... dla dobra dziecięcia.
OdpowiedzUsuńDo 50 roku życia pijałam "plujki", czyli herbata lub kawa parzone w szklance. Nie znosiłam herbaty w torebkach i kawy rozpuszczalnej. Do bawarki byłam przyzwyczajona od najmłodszych lat, bo w mojej rodzinie pijało się ją do śniadania. Dzisiaj herbata z torebki, to codzienność, nie mogę jednak przekonać się do herbat ziołowych czy owocowych. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHerbata to podstawa. Gorąca najlepiej gasi pragnienie, stawia na nogi. Smakoszem nie jestem, najczęściej patrzę z granulatu, ale wiem jedno - herbata to podstawa.
OdpowiedzUsuńTwoja babcia parzyła herbatę na sposób chiński. Z tym, że oni pierwszy napar wylewają. A potem się zalewa, i zalewa, i zalewa w małym czajniczku i pije z małych czarek. Dobrej herbacie wielokrotne zalewanie nie szkodzi
OdpowiedzUsuńOj ,odleciałam wspomnieniami....moja babcia tak samo parzyła herbatkę jak Twoja☺ Ja ogólnie mało piję herbaty.Czasami zastanawiam sie kiedy to było.Piję wodę przegotowaną ,kawę i soki...Ogólnie piję mało płynów..Od zawsze tak mam.Ale czasami organizm woła ,to dozuję w siebie dużo,aż się zaspokoję ☺☺Ale w domku mam herbatki sypane ,i jak już to zaparzam w szklanym czajniczku..Mąż lubi torebkowe☺ Jak jestem w Polsce w Toruniu ,to idziemy z przyjaciółką do porządnej herbaciarni....I tam można naprawdę napić się dobrej herbatki a do tego kupić fajne filiżanki i smaczną herbatę w ładnych opakowaniach ..To taki bonus firmowy dla klienta☺☺...żeby wrócił raz jeszcze::)))Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoją teorię na temat herbaty. Jedni preferuję li tylko herbatki ziołowe, w dodatku własnoręcznie zbierane i suszone naturalnym sposobem. Mnie lekarka [pediatra] pouczyła, że na biegunki dla dziecka najlepsza mocna herbata tzw. "ruska" bez cukru.
OdpowiedzUsuńMama stosowała to o czym piszesz w notce; "...liście po pierwszym parzeniu nie trafiały do śmieci, ale były zalewane wrzątkiem ponownie, a potem jeszcze raz, i jeszcze raz. Aż następował moment, że herbata smakowała wręcz tragicznie..." myśmy to nazywali lurą i tego nie dało się pić, to już czysta woda była lepsza w smaku.
Niektórzy twierdzą, że fusy herbaty wolno parzyć tylko do 5 min. gdyż powyżej tego czasu przechodzą do płynu składniki toksyczne zawarte w herbacie.
Pewien szef miał na tym punkcie bzika i jeśli zauważył, że sekretarka parzy mu herbatę powyżej 5 min. to ją zwalniał z pracy.
Bawarki nie cierpię ale też nie mogę ze względów zdrowotnych pić żadnego mleka, a tak lubię mleko :(.
Najlepszy kawa sklep tylko na https://cupandyou.pl/. Poznaj czym jest sklep kawa
OdpowiedzUsuń