To
było bardzo dawno temu. Lata 80. minionego stulecia. Spacerowałam z dzieckiem uliczkami
osiedla, na którym mieszkaliśmy, warszawskiego (zaznaczam, bo to istotne), a
dziecko, jak to dziecko, korzystało z
każdej okazji, by wdrapać się na jakąś przeszkodę, to na krawężnik, to na
schodki. Wszystkie te przerwy w spacerze znosiłam ze stoickim spokojem, a nawet
cieszyłam się, bo dzięki temu dzieciak się nie nudził.
To
była n-ta już przerwa w naszym spacerze, bo właśnie moje dziecko zaatakowało
schodki prowadzące do klatki wejściowej jednego z bloków. Obok
wejścia stała, jak zresztą przed każdą z klatek na tym osiedlu, ławeczka, a na
ławeczce siedziało dwóch panów. Panowie byli w nastroju refleksyjnym. Jeden z nich,
wyglądający na nieco starszego, wyciągnął rękę i kolistym ruchem ogarnął
stojący na wprost blok:
-
Patrz pan, jak to się wieś suszy.
Podążyłam
tropem jego gestu i zrozumiałam o co
chodzi. Prawie na każdym z balkonów urządzono suszarnię. Zrozumiałe, jeśli
weźmie się pod uwagę fakt, że dzień był ciepły, słoneczny. Pomyślałam, że warto
by przewietrzyć pościel, bo taki ładny dzień może się nie powtórzyć.
Drugi
z panem wykonał prawdopodobnie, podobny do mego, przegląd balkonów. Tyle, że
konkluzja była odmienna.
-
Ze wsi to wszystko najechało. Udają
warszawiaków, ale im słoma z butów wystaje. Jak to wygląda. Gacie
porozwieszali.
Rzeczywiście za pięknie to
może nie wygląda – pomyślałam – ale czy to najważniejsze?
Tyle
retrospekcji. Uczciwie muszę się przyznać, że ja, urodzona co prawda nie na
wsi, ale z pewnością na prowincji, grzech suszenia prania na balkonie też
popełniłam, a właściwie popełniałam regularnie. I nie zawsze wyglądało to
estetycznie, oj nie zawsze. Ale za to: jakież to było praktyczne.
We
Włoszech suszą w ten sposób na potęgę. W Stanach jest to prawnie zakazane.
Ekolodzy twierdzą, że to świetna metoda, samo zdrowie i oszczędność energii,
znakomita alternatywa dla suszarek. Jednak praktyka ta nie wszystkim się
podoba. Swego czasu walkę z suszeniem prania na balkonach zaczął prezydent
Lubina. Stwierdził, że jest to naprawdę przykry widok w mieście w XXI wieku.
Najbardziej bulwersujące i dla niego, i dla większości przeciwników tej metody
suszenia jest wywieszanie owych „gaci” i generalnie intymnej garderoby.
Mam
nadzieję, że całkowitego zakazu suszenia na balkonach nigdy nie będzie. Dobrze
byłoby natomiast zadbać o estetykę „rozwieszania”, a ponadto, w ramach polityki
ochrony piękna krajobrazu, wprowadzić dni wolne od balkonowych „gaci”. W te
dni, proszę państwa, na balkonach nie suszymy. I basta.
Mieszkałam 40 lat w blokach i tez suszyłam na balkonie ,bo gdzie miałam suszyć ? ☺małe dzieci szybko sie brudzą ,zawsze najwięcej ich ciuszków było trzeba suszyć. Miałam linki na dole zawieszone i szczególnie nie było widać bo betonowe boki mieliśmy na całym 5 metrowym balkonie.Ale ja uwielbiałam wietrzyć poduchy ,kolory ,więc czasami było kolorowo☺Nigdy tym sie nie przejmowałam ,bo prawie każdy coś suszył .Uważam ,że to jedyna suszarka latem☺W małych łazienkach jakie były i są nadal ...nie wyobrażam sobie suszenia latem w domu.Zimą już inaczej,ciepło w łazience i suszarka pod sufitem ☺☺.Teraz nie mieszkam w bloku...I troszkę sie zmieniło.Nikt nie widzi ,nie podgląda...Na samym dole mam suszarnię razem z pralnią ,maglem...ale tez wynoszę na podwórko,jak chcę by pachniało powietrzem☺
OdpowiedzUsuńUważam ,że pranie na balkonie nikomu nie przeszkadza,gorzej z papierosami,kiedy sąsiedzi palą.Tak mieliśmy my,z jednej i drugiej strony palacze.Ja z mężem nie palimy...ileż to razy miałam nerwy ,człowiek usypia przy otwartym okna ,a tu smrodek zalatuje ...☺Takie to sa uroki blokowiska::))Pozdrawiam.
Literówki mi się wkradły ...sorki☺
OdpowiedzUsuńLiterówki nie są ważne. Cieszę się, że skomentowalaś. Papierosy na balkonach są zmorą niejednego sąsiada tych palących. Ponoć są i tacy, którzy grillują na balkonach. Dla mnie epoka blokowiska też się skończyła, ale trwała prawie ćwierć wieku.
OdpowiedzUsuńA ja urodzona w Warszawie też na balkonie suszyłam różne rzeczy. Ale "gacie" wieszałam tak aby nie były widoczne. Miałam mieszkanie tak malutkie że w łazience nie zmieściłoby się to co uprałam. Zimą suszyło się na kaloryferach a latem na balkonie.
OdpowiedzUsuńTo nie wieś suszy, bo we Włoszech w wielkich miastach /np. w Neapolu/ te "gacie" wiszą wsżedzie. To często konieczność.
Pojęcia nie mam czyj to balkon.
Pozdrawiam i zapraszam Warszawiankę do siebie.... bo tam taka ciekawostka...
Zaproszenie przyjęte.
UsuńSuszyłam i susze, łazienkę mam tak małą, że ledwo ręczniki sie mieszczą. Co to ma wspólnego z wsią czy miastem? jedyne co, to gacie wieszam tak, by nikt ich nie widział...
OdpowiedzUsuńU nas są nawet osiedla, gdzie linki rozwieszono przed blokami, bo i balkonów nie ma, a na pralko-suszarki nie każdego stać.
Chciałabym mieć piękny balkon jak taras, ale mój ma pół metra na metr, jeden drugiemu do pokoju zagląda, więc o czym tu marzyć?
Malutki ten Twój balkon rzeczywiście malutki, ale zawsze jakiś jest. Mieszkałam kilka lat za Zelazną Bramą, gdzie w zasadzie balkonik miał głębi ze 30 cm. Ale był i dawał złudzenie wyjścia na świat. Pralko-suszarki to jednak straszne pożeracze energii.
UsuńBa, ja tam balkonu nie mam i jest dobrze. Trzeba sobie radzić w inny sposób. Możemy sobie narzekać na to pranie na balkonach, ale widziałem już suszarki, które pozwalają suszyć za balkonem. To ci dopiero cuda niewidy. Mieszkając na wsi nie maiłem z tym problemu. Sznury wisiały w takim miejscu podwórka, które nie było widoczne z ulicy. I gołębie na balkon nie srały...
OdpowiedzUsuńJa nie narzekam na pranie na balkonach. Wręcz odwrotnie, uważam, że to świetna rzecz. Co innego technika rozwieszania. Od frontu i od zaplecza. O o tych gołębiach też warto pamiętać, masz rację Asmodeuszu.
UsuńKiedy mieszkałam w bloku, miałam linki na wysięgnikach , umocowanych z dwóch stron balkonu. Prawie wszyscy tak mieli. Wieszaliśmy na takich suszkach każde pranie, łącznie z pościelą. I wszystko byłoby OK, gdyby każdy po wysuszeniu od razu zbierał je do domu. Moja sąsiadka z piętra wyżej, potrafiła wysuszoną pościel trzymać na linkach nawet tydzień. Łopotało to nad naszymi głowami, zasłaniało słońce, ale nie protestowaliśmy. Starałam się bieliznę wieszać od strony balustrady i jak najszybciej potem zebrać. Żadna to ozdoba. No i zasada była taka- jak ci się leje z prania, to nie wieszaj, bo zalejesz to, które się suszy piętro niżej. Potem pojawiły się stojące "suszarki" i było bardziej ":elegancko".
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy tylko pogoda pozwala, wieszam pranie na sznurach w ogrodzie. Niesamowicie pachnie taka wysuszone na słońcu i wietrze pranie. Kiedyś miałam tez opcje wieszania prania na strychu i nawet kilka lat to zimą uskuteczniałam, ale zrezygnowałam, bo dojście na strych z praniem to była czysta ekwilibrystyka ( taki otwór z klapą do zamykania w suficie i drewniane schodki do niego).
Wracając do suszenia prania na balkonach- myślę, że jest tyle brzydactw wokół nas, ze akurat to nie jest najgorsze. Przynajmniej grzyb w łazienkach nie grozi, a pranie jest wysuszone"zdrowo".
Bardzo mi się podobają te wypracowane przez Was reguły suszenia. I jak zwykle były psuje.
OdpowiedzUsuńI jak zwykle były psuje. Fakt:)
UsuńMiałem "przyjemność"sprawowania przez dwie kadencje funkcji przewodniczącego Rady Nadzorczej miejscowej Spółdzielni Mieszkaniowej. Podejmowaliśmy próby walki z tymi widokami wskazując na pomieszczenia do tego celu przewidziane w podpiwniczeniach bloków. Nie daliśmy rady. Mieszkańcy byli podobnego zdania jak większość zabierających tu głos.
OdpowiedzUsuńW ub. tygodniu byłem w Busku Zdroju i gdy zatrzymałem się przy jednym z kościołów aby zrobić zdjęcia zobaczyłem na balkonach po stojących po drugiej stronie ulicy "widok znajomy ten..." Pozostaje polubić, jak pozostałe obyczaje miejscowych
Widok znajomy zawsze łatwiejszy do polubienia. Aktualnie wywiesiłam pranie w ogródku. Też na widoku. Ale tak szybko i na pachnąco wysycha. Już na zawsze będę fanką takiego suszenia.
UsuńSuszyłam i suszyć będę, w trosce o ekologię i stan odzieży [tak, suszarki niszczą odzież], za to od wieśniaków wyzwałam sąsiadów nowych, którzy worki ze śmieciami wystawili na korytarz, w ten upał!, w którym to korytarzu nie ma okien, więc zgadnijmy, jaki zapach - i poszli na zakupy. A worki ze śmieciami czekały na służbę chyba. ...otóż sąsiedzi przybyli ze stolicy. ...no cóż, chyba wolę rzeczywiście 'wiejskie' klimaty z gaciami na balkonie.
OdpowiedzUsuńNo cóż, myślimy podobnie. A śmieci to w ogóle temat na dyskusję narodową.
OdpowiedzUsuńMnie nie przeszkadza, przecież o czyste wisi, a i kolorowe bywa. Na wsi, gdzie też mam pewną przestrzeń, są porozciągane sznury daleko poza stodołami (na podwórzach bywało dawniej tylko klepisko i otwarte obory, pewnie stąd ten zwyczaj, żeby pranie wynosić dalej na świeże powietrze) i po praniu z daleka łopoce, zwłąszcza pościel, obrusy, firany. Ja mam w ogrodzie sznur między drzewami i nawet gacie wieszam, trochę drzewa zasłaniają, ale się nie przejmuję.
OdpowiedzUsuńMiło, że się odezwałaś droga Notario. Obrusy, firany łopoczące na wietrze - wspaniały widok. Moja sąsiadka zza płota, tu w Warszawie - małe ogródki przydomowe, rozkłada pranie na trawie i w ten sposób je suszy. O dziwo, okazuje się to też świetną metodą.
OdpowiedzUsuńSwojego czasu mieszkając w bloku administracja wywiesiła ogłoszenie aby zdjąć "wysięgniki balkonowe" czyli suszarki. Olalam temat wieszając swoje ogłoszenie PROSZĘ O UDOSTĘPNIENIE POMIESZCZENIA NA SUSZARNIĘ Szybko zniknęło jedno i drugie ogłoszenie.
OdpowiedzUsuńDobra metoda.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń