To się naprawdę
zdarzyło. Lata 70. Wiek XX. Idę sobie pewnego ranka ulicą Smolną. I nagle
słyszę jakiś huk i coś miga mi przed
oczyma. U stóp moich leży młotek. Duży młotek, który formalnie spadł z nieba. I
na dodatek, nie trafił w poruszający się chodnikiem obiekt.
Obiekt, czyli ja, łaskawym zrządzeniem losu przeżył tę młotkową inwazję. Spojrzenie
w górę i widzę, że na dachu mijanej kamienicy są jakieś roboty. Spojrzenie w
bok i decyzja. Zabrałam młotek, wsadziłam do torby i poszłam spokojnie dalej.
Młotek – zaiste dar Boży.
Młotek to na pewno
jedno z najbardziej wiekowych narzędzi, jakie my ludzie stworzyliśmy, choć
podejrzewam , że i inne zwierzątka jakieś tam młotki wymyśliły, a już naczelne
na pewno. Ciocia Wikipedia, sowa
przemądrzała, poucza mnie, że młotki działają na zasadzie ”(…) gromadzenia
energii kinetycznej w ciężkim obuchu podczas stosunkowo długiego zamachu, a
następnie przekazania jej w krótkim czasie uderzonemu obiektowi”.
Dzięki Cioci W. dowiedziałam
się, że to na końcu to obuch, bo że to drugie to trzonek – to już wiedziałam wcześniej.
Uczciwie muszę się przyznać,
że bardzo rzadko młotka używam. Ostatnio miałam w ręku młotek gumowy. Chodziło
o to, żeby nie uszkodzić powierzchni, a wbić to, co wbicia wymagało, a
właściwie dobić, bo wredna śruba nie chciała się wkręcać.
Znam młotek ciesielski,
czyli taki, który zamiast ściętego końca ma dwa zęby. Ten młotek, a właściwie
młoteczek służył mi w dzieciństwie do podważania i wyciągania elementów drewnianej
przybijanki, którą lubiłam się bawić będąc przedszkolakiem. W minionym stuleciu, gwoli uściślenia. . Z kolei w
okresie tak zwanej wczesnej młodości, z uwagi na namiotowe preferencje
wakacyjne, zaprzyjaźniłam się z młotkiem do śledzi.
Zawodowo zostałam
przygotowana do posługiwania się młotkiem neurologicznym, ale używałam go
wyłącznie na studiach, na ćwiczeniach poświęconych poznawaniu odruchów
bezwarunkowych. Później jakoś nie było okazji. I dobrze, przyznacie.
Widywałam młotek
szewski, w końcu kiedyś buty często się do szewca odnosiło, do napraw wszelakich.
Wspomnieć też wypada, że mój dziadek po mieczu szewcem był, a w każdym razie
bywał, między różnymi innymi incydentami zawodowymi.
Z młotkiem murarskim
znamy się tylko z widzenia. Podobnie jak z młotkiem geologicznym i sędziowskim.
Natomiast nie potrafię przypomnieć sobie wyglądu młotka spawacza, mimo że
filmów z wątkiem „spawaczym” trochę w życiu zaliczyłam.
Bliski memu sercu i
mej ręce jest młotek kuchenny (tzw. tłuczek). Rozbijanie schabowych, orzechów,
wysuszonej bułki itp. zajęcia mają istotny udział w mej codzienności, zatem ów
młotek zajmuje poczesne miejsce w moim życiu. Jest jeszcze jeden ważny młotek,
tzw. awaryjny, do wybijania szyb przeznaczony, który w trakcie podróży środkami komunikacji masowej czujnie obserwuję,
wyobrażając sobie różne wersje jego użycia w czasie zagrożeń rozmaitych. Ta
moja czujność i koncentracja na młotku wzrasta znacząco w trakcie przejazdów
mostami nad Wisłą.
Wyliczyć powinnam
jeszcze młotki, które gdzieś tam przemknęły przed mymi oczyma, w różnych
ważnych życiowo momentach, np. młotek rzeźbiarski, który widywałam z uwagi na
pasje artystyczne mych znajomych; kamieniarski, którego używali panowie kładący
kostkę na naszym podwórku. Młotoklina, a jest i taki młotek, chyba jednak nigdy
nie widziałam. .
Jakoś specjalnie nie zaprzyjaźniłam się nigdy z młotkiem...no, może w kuchni.
OdpowiedzUsuńCzasem mówi się do niektórych ludzi - ty młotku!
Własnie przed takimi chciałbym przestrzec. Zagrożenie bezpośrednie
UsuńSą tacy, co twierdzą, że bez młotka ani rusz. Ale jak widać niektórym się udaje. Pozdrawiam, Jotko wspaniała.
OdpowiedzUsuńU mnie po każdym remoncie fachowcy coś zostawiali. A to śrubokręt, a to szpachlę, a to młotek. Raz nawet drabinę! Zawsze mnie zastanawiało, czy im potem tego nie brakowało? Ja za to jestem przygotowana na kolejny remont ;)
OdpowiedzUsuńCoś jest z tym zostawianiem.Sąsiadka też ma, dzięki takim roztarnionym fachowcom, wspaniałą drabinę.
UsuńNo proszę, ile takich różnych młoteczków mamy do posługiwania się w życiu codziennym☺ U mnie ostatnio często młotek jest widoczny,podnoszony,używany do celów budowlanych ☺..I cieszę się ,że zamiast młotka, ostatnio poszła w ruch wiertarka i śruby :::)))))Uściski☺
OdpowiedzUsuńCoś się buduje na wiosnę, czy tylko remontuje? W każdym razie szybkich poseępów w pracach budowlanych życzę.
OdpowiedzUsuńRemontuje Ewuniu☺,dobudowuje tarasy,odnawiamy cały dom ,bo kupiliśmy domek wiekowy,ale z duszą .Teraz jesteśmy zadowoleni,trochę pracy było,ale już jesteśmy przy mecie☺.Pozdrawiam.
UsuńA czy w uchu nie mamy młoteczka? Ze swojego dzieciństwa też pamiętam tę układankę przybijaną gwoździkami(uwielbiałam ją). W swoim "arsenale" narzędzi posiadam młotek z obuchem metalowym do wbijania gwoździ, gumowym i oczywiście tłuczek kuchenny, którego zdarzało mi się używać nie tylko do rozbijania kotletów. Z okazji świąt wielkanocnych, zdrowia, radości i wszelkiej obfitości życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie mloteczka w uchu. I za życzenia. Tobie również życzę wspaniałego Wielkanocy świętowania.
UsuńNie do wytrzymania jest hałasujący młot pneumatyczny. A "Młot na czarownice" ciężki do czytania
OdpowiedzUsuńJest i pneumatyczny. I ten "na czarownice". Zapomniałam. Pominęłam. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuń