piątek, 12 kwietnia 2019

Z MŁOTKIEM W TYTULE



To się naprawdę zdarzyło. Lata 70. Wiek XX. Idę sobie pewnego ranka ulicą Smolną. I nagle słyszę jakiś huk i coś  miga mi przed oczyma. U stóp moich leży młotek. Duży młotek, który formalnie spadł z nieba. I na dodatek, nie trafił w poruszający się chodnikiem obiekt. Obiekt, czyli ja, łaskawym zrządzeniem losu przeżył tę młotkową inwazję. Spojrzenie w górę i widzę, że na dachu mijanej kamienicy są jakieś roboty. Spojrzenie w bok i decyzja. Zabrałam młotek, wsadziłam do torby i poszłam spokojnie dalej. Młotek – zaiste dar Boży.


Młotek to na pewno jedno z najbardziej wiekowych narzędzi, jakie my ludzie stworzyliśmy, choć podejrzewam , że i inne zwierzątka jakieś tam młotki wymyśliły, a już naczelne na pewno.  Ciocia Wikipedia, sowa przemądrzała, poucza mnie, że młotki działają na zasadzie ”(…) gromadzenia energii kinetycznej w ciężkim obuchu podczas stosunkowo długiego zamachu, a następnie przekazania jej w krótkim czasie uderzonemu obiektowi”.
Dzięki Cioci W. dowiedziałam się, że to na końcu to obuch, bo że to drugie to trzonek – to już wiedziałam wcześniej.

Uczciwie muszę się przyznać, że bardzo rzadko młotka używam. Ostatnio miałam w ręku młotek gumowy. Chodziło o to, żeby nie uszkodzić powierzchni, a wbić to, co wbicia wymagało, a właściwie dobić, bo wredna śruba nie chciała się wkręcać.

Znam młotek ciesielski, czyli taki, który zamiast ściętego końca ma dwa zęby. Ten młotek, a właściwie młoteczek służył mi w dzieciństwie do podważania i wyciągania elementów drewnianej przybijanki, którą lubiłam się bawić będąc przedszkolakiem. W minionym stuleciu, gwoli uściślenia. . Z kolei w okresie tak zwanej wczesnej młodości, z uwagi na namiotowe preferencje wakacyjne, zaprzyjaźniłam się z młotkiem do śledzi.

Zawodowo zostałam przygotowana do posługiwania się młotkiem neurologicznym, ale używałam go wyłącznie na studiach, na ćwiczeniach poświęconych poznawaniu odruchów bezwarunkowych. Później jakoś nie było okazji. I dobrze, przyznacie.

Widywałam młotek szewski, w końcu kiedyś buty często się do szewca odnosiło, do napraw wszelakich. Wspomnieć też wypada, że mój dziadek po mieczu szewcem był, a w każdym razie bywał, między różnymi innymi incydentami zawodowymi.

Z młotkiem murarskim znamy się tylko z widzenia. Podobnie jak z młotkiem geologicznym i sędziowskim. Natomiast nie potrafię przypomnieć sobie wyglądu młotka spawacza, mimo że filmów z wątkiem „spawaczym” trochę w życiu zaliczyłam.

Bliski memu sercu i mej ręce jest młotek kuchenny (tzw. tłuczek). Rozbijanie schabowych, orzechów, wysuszonej bułki itp. zajęcia mają istotny udział w mej codzienności, zatem ów młotek zajmuje poczesne miejsce w moim życiu. Jest jeszcze jeden ważny młotek, tzw. awaryjny, do wybijania szyb przeznaczony, który w trakcie podróży środkami komunikacji masowej czujnie obserwuję, wyobrażając sobie różne wersje jego użycia w czasie zagrożeń rozmaitych. Ta moja czujność i koncentracja na młotku wzrasta znacząco w trakcie przejazdów mostami nad Wisłą.

Wyliczyć powinnam jeszcze młotki, które gdzieś tam przemknęły przed mymi oczyma, w różnych ważnych życiowo momentach, np. młotek rzeźbiarski, który widywałam z uwagi na pasje artystyczne mych znajomych; kamieniarski, którego używali panowie kładący kostkę na naszym podwórku. Młotoklina, a jest i taki młotek, chyba jednak nigdy nie widziałam. .  




12 komentarzy:

  1. Jakoś specjalnie nie zaprzyjaźniłam się nigdy z młotkiem...no, może w kuchni.
    Czasem mówi się do niektórych ludzi - ty młotku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie przed takimi chciałbym przestrzec. Zagrożenie bezpośrednie

      Usuń
  2. Są tacy, co twierdzą, że bez młotka ani rusz. Ale jak widać niektórym się udaje. Pozdrawiam, Jotko wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie po każdym remoncie fachowcy coś zostawiali. A to śrubokręt, a to szpachlę, a to młotek. Raz nawet drabinę! Zawsze mnie zastanawiało, czy im potem tego nie brakowało? Ja za to jestem przygotowana na kolejny remont ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś jest z tym zostawianiem.Sąsiadka też ma, dzięki takim roztarnionym fachowcom, wspaniałą drabinę.

      Usuń
  4. No proszę, ile takich różnych młoteczków mamy do posługiwania się w życiu codziennym☺ U mnie ostatnio często młotek jest widoczny,podnoszony,używany do celów budowlanych ☺..I cieszę się ,że zamiast młotka, ostatnio poszła w ruch wiertarka i śruby :::)))))Uściski☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś się buduje na wiosnę, czy tylko remontuje? W każdym razie szybkich poseępów w pracach budowlanych życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remontuje Ewuniu☺,dobudowuje tarasy,odnawiamy cały dom ,bo kupiliśmy domek wiekowy,ale z duszą .Teraz jesteśmy zadowoleni,trochę pracy było,ale już jesteśmy przy mecie☺.Pozdrawiam.

      Usuń
  6. A czy w uchu nie mamy młoteczka? Ze swojego dzieciństwa też pamiętam tę układankę przybijaną gwoździkami(uwielbiałam ją). W swoim "arsenale" narzędzi posiadam młotek z obuchem metalowym do wbijania gwoździ, gumowym i oczywiście tłuczek kuchenny, którego zdarzało mi się używać nie tylko do rozbijania kotletów. Z okazji świąt wielkanocnych, zdrowia, radości i wszelkiej obfitości życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przypomnienie mloteczka w uchu. I za życzenia. Tobie również życzę wspaniałego Wielkanocy świętowania.

      Usuń
  7. Nie do wytrzymania jest hałasujący młot pneumatyczny. A "Młot na czarownice" ciężki do czytania

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest i pneumatyczny. I ten "na czarownice". Zapomniałam. Pominęłam. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń