niedziela, 3 marca 2019

Z WĘŻEM W TYTULE



Kiedyś prowadziłam zajęcia z szeroko rozumianej kreatywności. Jedno z typowych ćwiczeń polegało na stworzeniu „czegoś z niczego”, np. mądrej sentencji czy ciekawej narracji wokół przypadkowego słowa. Z tamtych zajęć pozostała mi lista takich słów. Postanowiłam z niej korzystać w celu rozwijania mej blogowej kreatywności.  Dzisiaj zajmę się trzecim na tej liście słowem, czyli wężem.  


Węża w kieszeni nie mam, choć znam takich, którzy go mają i latami pielęgnują. Żywe węże widziałam głównie w ZOO i w TV. Spotkałam też reprezentantów polskich węży: zaskrońca i żmiję zygzakowatą. Twarzą w twarz. Gniewosza plamistego i węża. Eskulapa nie poznałam. Dotykowego kontaktu z wężami udało mi się uniknąć, pominąwszy, rzecz jasna, rozliczne węże ogrodnicze.
Czy lubię węże? Nie. I raczej nie wierzę w to, że dają się lubić. Za bardzo nieobliczalne. I takie inne od nas, choć to nie ich wina. Jak w wierszyku Kerna: „Idzie wąż wąską dróżką /nie porusza żadną nóżką./Poruszałby gdyby mógł/lecz wąż przecież nie ma nóg”.
W kontaktach z wężami lepiej zachować ostrożność.  Przykładem dającym dużo do myślenia jest historia Ewy, żony Adama, mieszkanki Raju, oczywiście do czasu, kiedy ten Raj musiała opuścić. Łączy mnie z nią wspólnota płci i imienia, więc tym bardziej próbuję zrozumieć, dlaczego dała się omamić wężowi.  I sięgnęła po  zakazany owoc, przesądzając tym samym o losach ludzkości. 
Od grzechu zaczął się jej świat/A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał/Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta/Zdradliwa i wierna, i dobra i zła/I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza/I gołąb i żmija, i piołun i miód/I anioł i demon, i upiór i cud/I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna/Początek i koniec - kobieta, acha!”*. 
Zachowanie Ewy, w świetle współczesnej wiedzy psychologicznej, wydaje się dość oczywiste. Owoc zakazany kusi. Taka już nasza natura. Jesteśmy ofiarami głęboko zinternalizowanej reguły niedostępności. Jeżeli dostęp do jakiegoś dobra jest ograniczony lub właśnie się kończy, rośnie motywacja do jego odzyskania.  I robimy głupoty. Przykładów jest mnóstwo: „To już ostatnia sztuka, a nowych dostaw już nie będzie” (więc kupujemy, mimo że gdzieś tam podskórnie czujemy, że to nieprawda), „Zapisy przyjmujemy do godziny 20.00. Potem listę zamykamy”(więc się zapisujemy, choć z doświadczenia wiemy, że pewnie i po dwudziestej nas zapiszą). „Po raz ostatni proszę cię o rękę. Jeśli i tym razem mi odmówisz żenię się z twoją siostrą”(więc przyjmujemy oświadczyny, a potem cale życie żałujemy tej nieprzemyślanej decyzji). 
Postępujemy tak dlatego, że jedną z naszych podstawowych potrzeb jest potrzeba wolności. Jeśli nasza wolność zostanie w jakikolwiek sposób zagrożona, zrobimy wszystko, a przynajmniej dużo, by ją odzyskać. Co prawda, nie do końca wiadomo, czy w tę potrzebę byli już wyposażeni pierwsi ludzie, ale jest to wysoce prawdopodobne. W końcu to nasi protoplaści. No i dlatego Ewa z góry skazana była na to nieszczęsne jabłko. 
Zresztą do końca nie wiadomo, czy było to rzeczywiście jabłko, czy inny owoc: pomarańcza, figa, daktyl. Ale to właśnie jabłko stało się symbolem grzechu pierworodnego. Być może dlatego, że zarówno jabłko, jak i zło, są w łacinie określane tym samym słowem „malum”.

P.S. Bardzo podobają mi się buty i torebki z wężowej skórki. Oczywiście z podrabianej, imitującej skórę naturalną. Chociaż, jak się tak głębiej zastanowić, to i ze sztucznej skóry lepiej zrezygnować. Nie kusić licha, bo licho nie śpi.  

*Wiersz Tuwima



9 komentarzy:

  1. Zacytowany fragment Tuwima często spotykam na blogach jako motto.
    Za wężami nie przepadam i na szczęście spotkałam tylko zaskrońca.Mnie wąż pewnie by nie skusił, prędzej bym uciekła...

    OdpowiedzUsuń
  2. Z KOLEI JA CZĘSTO BYLAM TYM FRAGMENTEM TUWIMA OBDAROWYWANA W TZW. MŁODOŚCI, PRZEZ ROZMAITYCH PANÓW, NP. Z OKAZJI iMIENIN LUB śWIĘTA 8 MARCA.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieta jaka jest każdy widzi; każda inna :)
    Jako dziecko bawiłam się w wywoływanie echa;
    w okolicy lasu krzycząc pytałam;
    "kto zjadł jabłko z drzewa?"
    echo odpowiadało; EWA.
    Zatem to musiała być prawda :) :) :)
    Węża, żmii i zaskrońca panicznie się boję;
    nawet przez szybę w ZOO;

    OdpowiedzUsuń
  4. A wiesz, że nie wiedzialam o takim sposobie przywoływaniu echa. Muszę wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na samą myśl dostaję dreszczy.Boję się jak ognia wszelakich gadów.Nie oglądam niczego co pełznie po ziemi..A ubrania ,paseczki,buty ...tylko z produktów bez użycia wszelakich skór.Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od węży trzymam się z daleka. I gdy jeden z ich przedstawicieli sunął mi zeszłego roku nieopodal mego ogrodowego oczka wodnego myślałam, że zwariuję. Z wężem na jednej działce - o nie, dziękuję. Przez dobre dwa tygodnie bałam się wychodzić do ogrodu ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. W pełni rozumiem. I podzielam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dowcipnie napisany post. Nie tylko Tuwim miał mieszane uczucia odnośnie Ewy. Ja węży się boję. Moja mama miała torebkę z imitacji wężowej skóry,której jej zazdrościłam. Natomiast ona sama gdy była pewnego razu w lesie nabrała przekonania, że jej nogę dopadła żmija,więc zaczęła wrzeszczeć. Tym czasem moja siostra idąca za nią, pokładała się ze śmiechu wołając;"żmija, żmija w postaci kija", bo rzeczywiście znalazła cienką poskręcaną gałąź z rozwidleniem na końcu i nią dotykała matczynej nogi. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniała historia, a siostrze się pewnie oberwało. Dzięki

    OdpowiedzUsuń