niedziela, 4 listopada 2018

I o tych cmentarzach trzeba pamiętać



Mrówki – wieś nie wieś. Gmina – Ryn.  To było w czerwcu. Bodaj dwa lata temu. Domy letnie jeszcze bardzo opustoszałe.  Okazałe, otoczone starannie dobraną zielenią, ale zbyt folderowe.  Chodzimy, oglądamy. 
Dołączyli do nas dwaj Czesi, od lat pływający po Mazurach.  Sympatyczna wymiana głasków – oni nas chwalą za jeziora, my ich za góry.  Już pod koniec penetrowania wioski odkrywamy malowniczy drewniany dom. Chciałoby się zasiąść na przyzbie i pomarzyć. Albo powyobrażać sobie, jak tu niegdyś bywało*.
Mijamy gospodarstwo z tabliczką Sołtys – jedyne miejsce, gdzie widać życie. Poza tym pusto. Nie dziwares.  W 2010 r. Mrówki wraz ze Skorupkami liczyły ponoć 60 mieszkańców. Teraz jest ich pewnie jeszcze mniej.
Trochę żaglówek przy pięknie położonym polu namiotowym. Brat uzbrojony w mapę i zapał szuka cmentarza ewangelickiego. I znaleźć nie może. Nam zapał szybko słabnie. Na bocznej drodze dostrzegamy jakiś stojący samochód.  Pewnie przyjechali na cmentarz zapalić świeczkę - mówię, ot tak sobie, trochę dla żartu. Kiepskiego zresztą. Brat postanawia sprawdzić. My, znużeni spacerem rezygnujemy, idziemy dalej. Trop okazał się dobry. To był rzeczywiście cmentarz, a samochód należał do polsko-niemieckiego małżeństwa, które od lat przyjeżdża do Mrówek, by porządkować cmentarz**. 
Następnego dnia już w pełnym składzie wróciliśmy na to miejsce.  Zrobiłam kilka fotografii.  Zgarnęłam trochę liści z nagrobków, by móc odczytać napisy.
Ciekawe, czy ktoś w Mrówkach potrafiłby odpowiedzieć na pytanie o to, gdzie żyją teraz potomkowie tych, którzy spoczywają na tym starym, na szczęście nie do końca zapomnianym cmentarzu? Gdzie zawędrowały dzieci i wnuki Wilhelminy i Ludwika Mallesa, Wilhelminy i Augusta Raphze? Jak potoczyły się losy rodziny Brock?  
* „Wieś powstała w ramach kolonizacji wschodnich terenów państwa zakonu krzyżackiegoW 1431 roku prokurator rastemborski Jan von Babenhausen nadał przywilej niejakiemu Andrzejowi w uznaniu jego wiernej służby. Na jego mocy Andrzej otrzymał 15 łanów w Mrówkach na prawie chełmińskim z obowiązkiem wystawienia jednej służby zbrojnej. W pierwszej połowie XVI wieku majątek ten przekształcił się w wolną wieś; w 1539 roku było tu sześciu gospodarzy. W 1939 roku Mrówki obejmowały obszar 381 ha. Wieś należała do parafii ewangelickiej w Rynie. Szkołę we wsi założono w 1893 roku, lecz zlikwidowano ją w 1937 roku. Po II wojnie światowej uruchomiono ją ponownie, lecz była czynna zaledwie trzy lata (1950–1953) ze względu na małą liczbę uczniów” (za: http://encyklopedia.warmia.mazury.pl/index.php/Mrówki).
** Pieczę nad cmentarzem sprawują też miejscowi leśnicy.


6 komentarzy:

  1. Kiedyś też spotkaliśmy taki zapomniany cmentarz , niemal przy drodze...nagrobki prawie nieczytelne.
    Wiele ciekawych historii można by odtworzyć z takich nagrobków.
    Mrówki są także w moich stronach, wiele nazw występuje wielokrotnie.

    OdpowiedzUsuń

  2. Myślisz, że cmentarze są po to, aby świadczyć o potomkach tych, którzy są w nich pochowani? To jest retoryczne pytanie.

    W mojej okolicy są dwa podobne, ewangelickie, poniemiecki, choć strasznie zaniedbane. Nie znalazłem ani jednego nagrobka w całości. Dlaczego tak się stało, mam swoją teorię, ale nie będę się „produkował”, skoro żadna teoria nie przywróci blasku tym cmentarzom.

    OdpowiedzUsuń
  3. Funkcja cmentarzy, ta podstawowa,jest raczej oczywista. Przynajmniej tak długo, jak długo nie zostaną wymyślone i zaakceptowane inne formy pochówku. Niemniej istnieje i ta druga funkcja - też bardzo ważna - utrwalania pamięci o zmarłych. I rzeczywiście retoryczne jest pytanie - dlaczego nie zawsze się ją realizuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też kiedyś trafiłam na taki zapomniany cmentarz. Był nietypowo położony bo w centrum miejscowości Krutyń. Na wzgórku, za zardzewiałym metalowym płotem, wszędzie nagrobki w jęz. niemieckim, a nawet gotykiem pisane. A parę kroków niżej parking i mnóstwo samochodów i łodzi żaglowych... Niesamowite wrażenie . I jednak smutno mi było bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak, ja bardzo lubię takie cmentarze tak samo jak lubię cmentarze wojskowe. Zawsze są okryte dużo większą tajemnicą niż nasze nowe cmentarze z dokładnie zaprojektowanymi alejkami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnóstwo cmentarzy poniemieckich zostało zniszczonych,a ich pomniki wykorzystano do różnych rzeczy, np.w pewnej wsi zrobiono z nich schody do kościoła,a pewna pani miała ogródek ogrodzony płotem pochodzącym z cmentarza. Pamiętam to z dzieciństwa. Smutne to...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń