Niby powinno być fajnie. Budzi się człowiek
wcześniej niż zwykle, czyli ma o te kilka godzin więcej dla siebie. A on,
zamiast się cieszyć, miota się przeokrutnie.
Najpierw próbujesz spać, ale to nie wychodzi.
Przewracasz się z boku na bok, aż w końcu prawie zasypiasz, tyle, że w tym
momencie włącza się do życia twoja stara warkotliwa lodówka i buczy na tyle
długo i głośno, by szansa na twój sen przepadła bezpowrotnie.
Potem odsłaniasz okno i stwierdzasz, że świat nadal
śpi. Słońce leniwie tkwi nad linią horyzontu. Ptaszki poćwierkują, ale tak
jakoś bez przekonania. Za ciepło też ci nie jest, jako, że masz dreszcze z
powodu niewyspania. Można by co prawda zjeść wcześniejsze śniadanie, czujesz
się nawet głodny, ale jego przygotowanie wymaga czynności hałaśliwych, a cała
reszta domowników śpi i może, obudzona z nagła nad ranem, okazać się groźna.
Postanawiasz poczytać. Może lektura podziała
usypiająco. Niestety nic z tego, książka w dzień interesująca, teraz okazuje
się nudna, a mimo to nie działa nasennie. Pozostaje ci poranny spacer. Przyroda
jest taka piękna. Można pójść nad jezioro i poobserwować wschodzące słońce.
Można posiedzieć na werandzie i popatrzeć na poranne niebo. Albo zrobić coś
pożytecznego, np. powyrywać trochę chwastów.
Już wiesz, powinieneś trochę poćwiczyć. Masz nawet
rozłożoną matę. Pies z głową w dół, pozycja wojownika, uttanasana, pozycja
trójkąta, drzewa, kilka ćwiczeń oddechowych. W końcu lubisz jogę, a ostatnio
brakuje ci na nią czasu.
Spoglądasz w kierunku łóżka. A może jednak uda ci
się zasnąć?
Bezsenność nie tylko Mazur dotyczy, przy tym upale ciężko się śpi, my nadrabiamy drzemkami po obiedzie...
OdpowiedzUsuńRzadko mi się taka poobiednia drzemka udaje, ale...jak już sie uda, czuję błogość absolutną.
UsuńNo właśnie, bezsenność to nie tylko Mazury, jak twierdzi Jotka. Od dłuższego czasu najpierw zasypiam, a po kilkunastu minutach budzę się i zaczyna się nocny horror. Z boku na bok, z boku na bok. Tysiące myśli. Poszłabym do ogrodu, ale pies narobi rabanu. Poczytać? Też można, a potem co? Prochy? Nie dla mnie, rano chodzę jak zombie.
OdpowiedzUsuńMoże założymy klub" Bezsenność w..."
No właśnie, jaka winna być koncówka? Bezsenność w blogosferze - chyba nie? Bezsenność w słusznym wieku - po co się aż tak określać? Bezsenność w różnych okolicznościach przyrody? By nie popełnić plagiatu (w pięknych okolicznościach przyrody - Rejs bodaj).
UsuńNa szczęście sporadycznie mam ten problem - wręcz przeciwnie - wkurzam się na siebie, że w tak piękny czas lata charczę do 7 rano zamiast wstawać o 5.... no i o 22 jestem już w objęciach Morfeusza
OdpowiedzUsuńSamo zdrowie.Pozdrawiam i zazdroszczę.
OdpowiedzUsuń