Adieu moje książki

We wszystkich moich domach zawsze było mnóstwo książek. I tak jest nadal. Nawet te najstarsze i najbardziej podniszczone towarzyszki mojego dzieciństwa zajmują kilka półek regału. Kiedy przeczytałam „Rzeczy których nie wyrzuciłem” Marcina Wichy, zrozumiałam, że nie będę liczyć na decyzje potomnych, co z moich książek zostawić, a co oddać na makulaturę, tylko załatwię to osobiście. I nie tyle powyrzucam te wszystkie tomiska, chudsze i grubsze, na śmietnik (rzecz jasna w ramach selektywnego odbioru odpadów), co znajdę dla nich nowe domy. I tak powstał scenariusz do realizacji. Będę zdejmować z półek kolejne książki, czytać je po raz ostatni, oddawać im hołd w blogu i oddawać w ręce tych, których ucieszą. Przeczytają, odłożą na swoją półkę, albo puszczą w dalszy obieg. Zapraszam do lektury postów z serii ADIEU MOJE KSIĄŻKI.

środa, 1 sierpnia 2018

Goście się nudzą




Gościliśmy kiedyś na działce małego, bo niespełna rocznego, sympatycznego bobasa, w którym my, wszyscy dorośli, zakochaliśmy się od pierwszej chwili. Był tylko jeden problem. Marianek spał mało i szybko się nudził, a wtedy zaczynał się złościć i płakać. Metoda radzenia sobie z problemem była, i to bardzo skuteczna – trzeba było Marianka czymś zająć. Utulić, pokołysać, ponosić, połaskotać itd. Pokazać niebo, nalać wody do dużej miski i urządzić kąpiel. Postukać łyżką w stół. Wyjmować z torebki różne przedmioty i dawać mu do oglądania. I maluch się uśmiechał, wdzięczył i wszyscy byli zadowoleni.

Nie pisałabym o tym, gdyby nie to, że właśnie gościmy na Mazurach dużego, bo już całkiem dorosłego, Marianka II. Jest tylko jeden problem. Nasz gość śpi, co prawda, dużo i  to głównie wtedy, gdy my nie śpimy, ale i tak, jak się budzi, to się nudzi. Metoda radzenia sobie z problemem jest, ale mało skuteczna. Trzeba naszego gościa czymś zająć, ale … nie wiemy czym.   Nie wystarczy bowiem utulić, pokołysać. Ponosić się nie da, bo ciężki. Łaskotać się nie pozwala. Nie mamy też wystarczająco dużej miski, by urządzić mu w niej kąpiel, a woda w jeziorze, jak na złość, za ciepła, by chłodzić. Metoda wyjmowania z torebki różnych rzeczy  zaowocowała raz, w pubie, kiedy, przy płaceniu rachunku, wyciągnęłam własny portfel, ale to nie czyni wiosny. Dzisiaj, po osobistej burzy mózgu,  znalazłam aż trzy zajęcia dla mojego gościa: nadmuchanie pontonu, przeniesienie góry ziemi z jednego końca działki na drugi, przygotowanie ogniska. Czy to wystarczy, by na jego twarzy pojawił się uśmiech, by był zadowolony? 

5 komentarzy:

  1. Myślę, że to przypadek beznadziejny:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale zdarza się że byle co może takiego 11-letniego gościa "wciągnąć". Ja mam 10 i 14 latków na działce i ....pomysłów mają mnóstwo!!! Głównie związanych z polewaniem się wodą :-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje pomysły na rozrywkę dla gościa fajne, szczególnie ognisko. Ja dodałabym mu jeszcze napełnianie wiadra wodą z jeziora(bo jeżeli za ciepła na kąpiel) durszlakiem. Przy tym zadaniu można określić czas napełniania, ilość wody koniecznej do otrzymania nagrody. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętajmy, że nuda jest pozytywna, najwięcej wynalazków powoduje. Psychologowie zalecają godziny nudy dzieciom i dorosłym.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń