Stało się. Ludzie przestali się bać koronawirusa.
Spotkać na ulicy kogoś w maseczce jest coraz trudniej. Ba, nawet w autobusach
maseczki nie są powszechne.
Czuję się głupio, kiedy to w maseczce
kroczę po sklepie; kiedy w rękawiczkach sięgam po towary; kiedy staję w kolejce
do kasy w przepisowej odległości od tego, kto stoi przede mną, ale nie mam
wpływu na to, że ten za mną dystansu nie zachowuje i chucha mi w kark. Bo
maseczkę, o dziwo posiada, ale nosi ją pod nosem.
Naród opanowała beztroska. Młodzieńcza
omnipotencja ogarnęła wielu nie tylko dwudziestolatków, ale i
trzydziestolatków, czterdziestolatków, a nawet pięćdziesięciolatków. Prawdziwi
bohaterowie. Nie boją się żadnego wyimaginowanego wirusa.
Grupa ryzyka jeszcze się boi i
maseczki nosi, a przynajmniej wydaje się jej, że nosi, bo z reguły zwisają
smętnie z emeryckich twarzy, a „morowe powietrze” wciska się w maseczkowe szczeliny. Legiony covidów
atakują.
Zresztą, czy to ma jakieś znaczenie?
Przecież maseczka nie jest po to, by chronić tego, kto ją nosi, ale po to, by
chronić tych innych, co go otaczają. Takie w każdym razie wyciągnęłam wnioski z
rozlicznych eksperckich instrukcji.
- Pomyśl o innych – pouczają– Możesz
przecież być chory.
– Ale dlaczego ci inni o tym nie pamiętają?
– denerwujesz się.
No cóż wygląda na to, że noszenie
maseczki jest aktem ofiarności. Zakładając ją robisz dobry uczynek. Jesteś altruistą. Poza tym, może jednak okaże się, że maseczka chroni również ciebie?
Tylko krowy, ponoć, nie zmieniają
zdania. Eksperci to robią.
Na ulicy nie noszę dawno, w sklepach tak.
OdpowiedzUsuńNawet kurierzy, listonosze i niektórzy sprzedawcy nie noszą.
U nas policja i straż miejska robią naloty z mandatami.
Wczoraj mieliśmy zakończenie roku szkolnego, bardzo krótko, bo trudno było wytrzymać w burzowej duchocie cały czas w maseczkach...
Sama prawda.Pozdrawiam
UsuńJa myślę że to dlatego że to dlatego że co do tych maseczek nie ma pewności...
OdpowiedzUsuńJa noszę w sklepie, autobusie, jak jest więcej ludzi...
Cieszę się ze wróciłaś...
:-)
Wróciłam, ale cały czas myślę o tym, aby się pożegnać. Jeszcze trochę spróbuję się w blogowaniu odnaleźć, ale czuję, że to mój łabędzi śpiew. Blogowy łabędzi śpiew.
UsuńGdy nie trzeba, sam mam maseczkę pod brodą. Jej skuteczność jest taka sama jak owe półtora metra odstępu. Prawdopodobnie chroni, ale tego nikt na pewno nie wie.
OdpowiedzUsuńZa to, że ludzie przestali się bać, ewidentnie winien jest rząd. Restrykcje wprowadzono, gdy zagrożenie był małe. Poluzowano, gdy było znacznie większe, a do tego propaganda, ze wszystko jest pod kontrolą. I ja się ludziom wcale nie dziwię. Nikt nie chce być traktowany jak dureń.
Pozdrawiam ;)
Myślę podobnie. I czekam, z obawą, że covidowa burza dopiero przed nami. A może jednak nie.....
UsuńJa,koronosceptyk, ale maseczke noszę wszędzie poza domem, lasem,polem i autem. A więc na ulicy, w sklepie i wszedzie, gdzie są ludzie. Nieważne, co ja sądzę na temat maseczki, ale nie będzie byle kto zwracał.uwagi, że jej nie mam:) więc mam:) i to.prawidlowo założoną.
OdpowiedzUsuńA ja się boję i przyznaję się do tego. Noszę maseczkę, rękawice i dezynfekuję te rękawice. Wkurza mnie ta beztroska, a zachorowań przybywa.
OdpowiedzUsuńMnie też wkurza ta ludzka nonszalancja, ale najbardziej denerwuje mnie fakt, że mam płacić karę za kogoś, kto znajduje się w aptece i nie ma nałożonej na twarz maseczki, Kartka na aptece jest, że się uprasza o noszenie. Czy dorosłych trzeba traktować jak dzieci? Niech sam płaci, skoro czuje się bezkarnie ;)
OdpowiedzUsuńJa już się pogubiłam, czy jest ten koronawirus, czy go nie ma!
OdpowiedzUsuńTa nonszalancja doprowadziła do tego, że wprowadzono strefy. Myślę, że to też nic nie da. Ludzie dalej odbierają COVID-a jako wielkie oszustwo i robienie ludzi w tzw "bambuko".
OdpowiedzUsuń