piątek, 26 czerwca 2020

COŚ SIĘ STAŁO



Stało się. Ludzie przestali się bać koronawirusa. Spotkać na ulicy kogoś w maseczce jest coraz trudniej. Ba, nawet w autobusach maseczki nie są powszechne.

Czuję się głupio, kiedy to w maseczce kroczę po sklepie; kiedy w rękawiczkach sięgam po towary; kiedy staję w kolejce do kasy w przepisowej odległości od tego, kto stoi przede mną, ale nie mam wpływu na to, że ten za mną dystansu nie zachowuje i chucha mi w kark. Bo maseczkę, o dziwo posiada, ale nosi ją pod nosem.
Naród opanowała beztroska. Młodzieńcza omnipotencja ogarnęła wielu nie tylko dwudziestolatków, ale i trzydziestolatków, czterdziestolatków, a nawet pięćdziesięciolatków. Prawdziwi bohaterowie. Nie boją się żadnego wyimaginowanego wirusa.

Grupa ryzyka jeszcze się boi i maseczki nosi, a przynajmniej wydaje się jej, że nosi, bo z reguły zwisają smętnie z emeryckich twarzy, a „morowe powietrze” wciska się w  maseczkowe szczeliny. Legiony covidów atakują.

Zresztą, czy to ma jakieś znaczenie? Przecież maseczka nie jest po to, by chronić tego, kto ją nosi, ale po to, by chronić tych innych, co go otaczają. Takie w każdym razie wyciągnęłam wnioski z rozlicznych eksperckich instrukcji.  

- Pomyśl o innych – pouczają– Możesz przecież być chory.

– Ale dlaczego ci inni o tym nie pamiętają? – denerwujesz się.  

No cóż wygląda na to, że noszenie maseczki jest aktem ofiarności.  Zakładając ją robisz dobry uczynek. Jesteś altruistą. Poza tym, może jednak okaże się, że maseczka chroni również ciebie?

Tylko krowy, ponoć, nie zmieniają zdania. Eksperci to robią.    

ObrazMRGajowy3 z Pixabay

11 komentarzy:

  1. Na ulicy nie noszę dawno, w sklepach tak.
    Nawet kurierzy, listonosze i niektórzy sprzedawcy nie noszą.
    U nas policja i straż miejska robią naloty z mandatami.
    Wczoraj mieliśmy zakończenie roku szkolnego, bardzo krótko, bo trudno było wytrzymać w burzowej duchocie cały czas w maseczkach...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myślę że to dlatego że to dlatego że co do tych maseczek nie ma pewności...
    Ja noszę w sklepie, autobusie, jak jest więcej ludzi...
    Cieszę się ze wróciłaś...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam, ale cały czas myślę o tym, aby się pożegnać. Jeszcze trochę spróbuję się w blogowaniu odnaleźć, ale czuję, że to mój łabędzi śpiew. Blogowy łabędzi śpiew.

      Usuń
  3. Gdy nie trzeba, sam mam maseczkę pod brodą. Jej skuteczność jest taka sama jak owe półtora metra odstępu. Prawdopodobnie chroni, ale tego nikt na pewno nie wie.
    Za to, że ludzie przestali się bać, ewidentnie winien jest rząd. Restrykcje wprowadzono, gdy zagrożenie był małe. Poluzowano, gdy było znacznie większe, a do tego propaganda, ze wszystko jest pod kontrolą. I ja się ludziom wcale nie dziwię. Nikt nie chce być traktowany jak dureń.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę podobnie. I czekam, z obawą, że covidowa burza dopiero przed nami. A może jednak nie.....

      Usuń
  4. Ja,koronosceptyk, ale maseczke noszę wszędzie poza domem, lasem,polem i autem. A więc na ulicy, w sklepie i wszedzie, gdzie są ludzie. Nieważne, co ja sądzę na temat maseczki, ale nie będzie byle kto zwracał.uwagi, że jej nie mam:) więc mam:) i to.prawidlowo założoną.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się boję i przyznaję się do tego. Noszę maseczkę, rękawice i dezynfekuję te rękawice. Wkurza mnie ta beztroska, a zachorowań przybywa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie też wkurza ta ludzka nonszalancja, ale najbardziej denerwuje mnie fakt, że mam płacić karę za kogoś, kto znajduje się w aptece i nie ma nałożonej na twarz maseczki, Kartka na aptece jest, że się uprasza o noszenie. Czy dorosłych trzeba traktować jak dzieci? Niech sam płaci, skoro czuje się bezkarnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja już się pogubiłam, czy jest ten koronawirus, czy go nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta nonszalancja doprowadziła do tego, że wprowadzono strefy. Myślę, że to też nic nie da. Ludzie dalej odbierają COVID-a jako wielkie oszustwo i robienie ludzi w tzw "bambuko".

    OdpowiedzUsuń