Dość regularnie zaglądam na zaprzyjaźnione blogi. I na te
niezaprzyjaźnione również. Zwabiona tytułem, nawykiem, poczuciem lojalności, chęcią
znalezienie czegoś nowego, jakiejś inspiracji. I rzadko jestem rozczarowana. Z
zainteresowaniem czytam posty, z uwagą oglądam zdjęcia, rysunki. I jest fajnie.
A potem odzywa się we mnie potrzeba zaznaczenia swej obecności na odwiedzonym blogu,
skomentowania tego, co we wpisie najbardziej mnie zaciekawiło, poruszyło, wywołało
skojarzenia, którymi chciałabym podzielić się z autorem/autorką bloga i jego „odwiedzaczami”.
Pstrykam odpowiedni link i nagle moim oczom ukazuje się dowód,
że nie jestem pierwsza, czyli rozpościera się przede mną dłuższy lub krótszy ciąg wcześniejszych
komentarzy. Odczuwam przymus, by się z nimi zapoznać, by nie lekceważyć trudu tych,
co byli tu przede mną. Zwłaszcza, że, jak pokazuje doświadczenie, i ta lektura
jest z reguły ciekawa, zwłaszcza, gdy przybiera postać "blogo-konferencji".
W czym zatem problem? Otóż w tym, że jak już te wszystkie
komentarze przeczytam, to nie bardzo pamiętam,
co było na początku, czyli gdzieś ucieka mi treść postu.
Pół biedy, jak komentarzy jest kilkanaście. To jakoś moja
pamięć operacyjna potrafi przełknąć. Gorzej jak jest ich kilkadziesiąt. A tak
bywa dość regularnie na moich ulubionych blogach, ku radości, mam nadzieję, ich
autorek/autorów.
Na dodatek to dopiero początek moich problemów z komentowaniem. Dalej jest jeszcze gorzej, bowiem po przeczytaniu tego, co inni napisali, czuję, że nie mam kompletnie nic nowego do
powiedzenia, a dokładniej: nic do napisania. Odczuwam kompletną pustkę. Wszystko, co było do zrobienia, zrobili inni.
W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak napisać: "tu byłam" i czmychnąć z podkulonym ogonem.
W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak napisać: "tu byłam" i czmychnąć z podkulonym ogonem.
Ciekawa jestem, jak radzicie
sobie z tym problemem? A może to tylko mój problem?
Ja nie mam tego problemu☺ Jeżeli jestem na czyjejś stronie bloga,czytam post i wstawiam komentarz.Czasami zerkam na niektóre komentarze,ale nie czytam wszystkich ,bo zbrakło by mi dnia☺Jeżeli zauważam znajomą osobę ,to bywa ,że przeczytam o ile temat jest ciekawy.☺ W sumie wchodzimy do znajomych osób i ważna jest treść postu i odpowiedź .Serdeczności ♥☺
OdpowiedzUsuńCzyli czytanie innych komentarzy pomijasz. Ewentualnie robisz to okazjonalnie.
UsuńEwuniu czytam u siebie wszystkie komentarze,bo nie wyobrażam sobie inaczej...Ale u znajomych ,nie czytam bo zabiera to sporo czasu...Odpowiadam tylko tu gdzie bywam i wydaje mi sie ,że wiele osób tak robi...Bo jeżeli miałabym przeczytać np.60 komentarzy ,które nie dotyczą mojego wpisu ,to chyba jest męczące..No, ale to tylko moje zdanie.Każdy czyta tyle na ile chce... Buziaczki.
UsuńJeśli post mnie zainteresuje zawsze zostawiam komentarz, staram się także wpadać z rewizytą do nowych gości, dlaczego? Bo gdyby każdy "tylko" czytał, to komentarzy byłoby zero, a każdy z nas chętnie te komentarze u siebie widzi.
OdpowiedzUsuńStaram się nie czytać poprzednich komentarzy, nawet by nie sugerować się czyimś zdaniem, jeżeli już, to czytam po napisaniu swojego, bo bywają ciekawe dyskusje. Przestałam natomiast wtrącać się między autora bloga, a komentatora, bo nie wszyscy to lubią, chyba że kogoś dobrze znam...
Oczywiście komentować warto, a nawet czasami trzeba. I też to robię. Tyle, że z reguły towarzyszy mi przymus zapoznawania się z całością, czyli również z komentarzami innych gości bloga. Mój wpis to tak naprawdę próba znalezienia argumentów dla siebie samej, by z tej dodatkowej lektury, przynajmniej od czasu do czasu, bez wyrzutów sumienia, zrezygnować. Ewentualnie
OdpowiedzUsuńNo właśnie- też mam ten problem z dłuuuugim ciągiem komentarzy i z tym "wszystko zostało powiedziane". Czasem wpisuję, że już nie mam nic nowego do dodania, a czasem jeszcze coś mi do głowy nowego zaświta. Najczęściej jednak nic nie wpisuję i głupio się potem czuję. Mam taki blog, gdzie zazwyczaj jestem na szarym końcu, a komentarzy jest 187 np. No to piszę, że przeczytałam i zostawiam uśmiech.
OdpowiedzUsuńNa moim blogu statystyka pokazuje np. 80 wejść w jednym dniu, a komentarzy jest parę:). Zawsze mam kłopot z rozeznaniem przyczyny takiego czegoś.
No bo to trudno zdiagnozować. Inny typ odwiedzających?
UsuńDla mnie jako autorki bloga komentarze są ważne, bo dowodzą, że warto dzielić się z ludźmi przemyśleniami, doznaniami. Zazwyczaj po przeczytaniu postu wpisuję swoje uwagi, które nasunęły mi się w trakcie lektury. Dopiero później skupiam się na komentarzach innych. Bywa jednak czasami i tak, że tekst czytam, a komentarza nie pozostawiam, bo nie wiem jak go skomentować.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWidzę, że moja dotychczasowa metod - najpierw przeczytać komentarze innych - nie jest zbyt często stosowana. I cyba słusznie.Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKomentować nie jest łatwo, ale... jeśli się na "cudzy" blog zawitało, przeczytało i pomyślało, to choć jakiś znak po sobie warto zostawić,ot choćby tylko znak taki; buziaki :) :) :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Warto za gościnę podziękować.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim, nie czytam cudzych komentarzy. Zwłaszcza, jeśli jest ich dużo. Po wpisaniu swojego co najwyżej przelatuję wzrokiem pozostałe i odławiam coś, co mnie zaciekawi.
OdpowiedzUsuńI tak czynić zamierzam i ja. Pozdrawiam,.
OdpowiedzUsuńLubię komentować i zostawić jakiś ślad po sobie. Ale komentarze rzadko czytam
OdpowiedzUsuńTo dobry pomysł z tym i „ja tu byłam” ;) Czasami też ma ochotę do tego ograniczyć komentarz. Nie, żebym się przechwalał, czasami komentarze na moim blogu tak mnie pochłaniają, że zapominam o innych, choć wiem, że to bardzo niegrzecznie. Ale w pełni się z Tobą zgodzę, być oryginalnym w zalewie innych komentarzy – to straszne zadanie, mnie tez niejednokrotnie przerasta. Wypracowałem pewien schemat. Czytam notkę i piszę swój komentarz. Dopiero później przeglądam komentarze innych i nie mam żadnych wyrzutów sumienie, jeśli mój jest podobny do innego. W końcu mieć takie samo zdanie jak inni, to raczej powód do dumy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Poza tym: lubimy ludzi, którzy myślą podobnie jak my. Dobrze się wśród nich czujemy
UsuńRzadko czytam poprzednie komentarze, w sytuacjach, kiedy ich dziesiątki :) Jak mniej to czytam :) czasem się mi zdarzy wpić pomiędzy komentującego, a autora ;) Dziś pod Jotką mogłabym napisać, że się jej tak kiedyś w rozmowę wtrąciłam ;)
OdpowiedzUsuńAle takie wtrącanie się też ma urok. Robi się debata na całego.
OdpowiedzUsuńOtóż to, ja to lubię, ale nie wszyscy sobie życzą:-)Zostałam kiedyś ofuknięta, więc unikam...
UsuńKomentarze, to jednak jest dyskusja...więc ofuknąć Joannę...nieładnie ;)
UsuńU mnie jest tak niewiele komentarzy, że nawet nie czytając człowiek je przeczyta ;) więc możecie się wtrącać ile chcecie ;)
Tu byłam. (Syndrom czarnej dziury)
OdpowiedzUsuńRadam ogromnie.
OdpowiedzUsuńTeż tu byłam. ;) Podoba mi się, dziękuję.
OdpowiedzUsuńJa chętnie bym poczytała stos komentarzy pod wpisami w moich ulubionych blogach, ale
zwyczajnie nie daję rady. Doba za krótka, nie starczyłoby czasu na zwyczajne życie. :)
Czyli nie czytamy.
OdpowiedzUsuń