Włączyłam telewizor, a że to ostatni
dzień moich mazurskich wakacji, to bardzo się ucieszyłam, kiedy na ekranie
zobaczyłam rolników. Na dodatek testujących kandydatki na żony.
I tak się trochę rozmarzyłam. Bo
przecież mogłabym mieszkać na wsi. Mogłabym gotować i piec. Włącznie z chlebem
i bułkami. Mogłabym sprzątać. Włącznie z sanitariatami. Mogłabym prać, a nawet
prasować. Mogłabym do ogrodu zajrzeć, co nieco posiać, popielić, podlać i
zebrać. I przetwory na zimę zrobić.
Mogłabym męskie ego wzmacniać. Ogólnie mogłabym być żoną rolnika. Oczywiście
takiego z programu „Rolnik szuka żony”. Już widzę te kamery skierowane na moją
skromną osobę, kiedy to wspaniały rolnik (czyt. przystojny i inteligentny,
zadbany i bogaty), całkowicie zauroczony moją osobą, wręcza mi zaproszenie na
selekcyjny pobyt w jego gospodarstwie.
Niestety są dwie przeszkody na drodze
ku tej przygodzie. Pierwsza to to, że jestem mężatką; druga, być może
ważniejsza, bardzo stary musiałby być rolnik, który szukałby żony w przedziale wiekowym, do którego należę. Niestety nawet najstarszy z uczestników
programu, jest dla mnie za młody. Trudna rada w tej mierze, przyjdzie się
rozjechać*
*Jak pisał mistrz słowa Kochanowski.
Nie można tracić wiary. Szanse są wciąż duże, bo są jeszcze interesujący rolnicy na rynku wtórnym. Cierpliwości
OdpowiedzUsuńFakt, jest rynek wtórny. ale i tak pozostaje przeszkoda pierwsza. Zasadnicza. A że lubię tę przeszkodę - rezygnuję świadomie i ostatecznie z bycia żoną rolnika. Do wiadomości realizatorów programu i polskich rolników.
OdpowiedzUsuńNigdy nie wiadomo ;-) a ja nie chciałabym być żoną rolnika, wiem jaka to mordęga i tylko w Tv to sielsko wygląda...
OdpowiedzUsuńI dlatego ja tylko aspiruję do roli rolnika z TV.
OdpowiedzUsuńDo roli żony rolnika z TV, oczywiście.
OdpowiedzUsuńI chciałabyś być oglądana w tej telewizji niczym koń na targowisku? Nie podobają mi się takie programy, więc nawet nie oglądam.
OdpowiedzUsuńTwój tekst jest dowcipny, super się czyta.
Pozdrawiam serdecznie
Nie, nie chciałabym. Rolnika obejrzałam przypadkowo i się wciągnęłam. Czy będę oglądać w przyszłości? Raczej nie, choć ...
OdpowiedzUsuńWystepowania w telewizji całe życie konsekwentnie unikałam.Zgadzałam się natomiast na udział w audycjach radiowych. Jako ten "ekspert". W TV za nic. Pogrubia.
Prawdziwi rolnicy na "mojej" wsi są zupełnie inni, nie startuję do bycia żoną rolnika, sama sobie rolnikuję na swoich uprawach ;-)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę. W kwestii rolników. A jeśli chodzi o własne uprawy - tęż rolnikuję, ale niezbyt mi to niestety wychodzi. Mimo, że się bardzo staram.
OdpowiedzUsuńPomijając fakt, że z tych samych przyczyn nie mogłabym być żoną rolnika... to po prostu nie chciałabym nią być. Praca kobiety na wsi jest sto razy cięższa niż praca mężczyzny. Wystarczy mi, że napracuję się w mieście.
OdpowiedzUsuńDlatego też pewnie tym rolnikom tak trudno znaleźć żony.
UsuńEwo, urodziłam się na wsi i mieszkałam do 18 roku życia. Jednak nie była to wieś rolnicza, wręcz przeciwnie. Mimo wszystko potrafię robić wszystko, co powinna robić wiejska kobieta.
OdpowiedzUsuńProgramu "Rolnik szuka żony" nie oglądam, choć wiem, na czym on polega.
Serdecznie pozdrawiam.
Jest jeszcze inny fajny program: "Chłopaki do wzięcia". Tam to dopiero ciekawy wybór jest!
OdpowiedzUsuń