Chcecie wiedzieć, co powiedziała
pewna stara hrabina na widok nagusieńkiego niemowlaka? Otóż powiedziała
tak: O ile mnie pamięć nie zawodzi – to mężczyzna.
Dowcip stary, ale jary. A
przypomniał mi się dlatego, że ostatnio niektórzy czepiają się mojej pamięci.
Słuch mam dobry, więc słyszę, co się do mnie mówi. A zachowuję się ponoć tak,
jakbym nie słyszała. Niektórzy, w tym szanowny małżonek, twierdzą,
że: Ty mnie w ogóle nie słuchasz. Moje: Ależ słucham
– nie jest przyjmowane do wiadomości.
A ja naprawdę słucham. Tyle, że
tak, jakbym nie słuchała. Mam poczucie, że, o ile mnie pamięć nie myli,
faktycznie ten ktoś, w tym mój szanowny małżonek, coś do mnie mówił.
Tylko co? I nie chodzi tu o żadne lekceważenie. I nie o zaburzenia mej pamięci
świeżej tu chodzi.
Jeżeli w tym miejscu oczekujecie
na jakąś zgrabną interpretację, to się gorzko rozczarujecie. Nie wiem do końca,
o co chodzi. Mam natomiast dwie hipotezy. Od Was oczekuję kolejnych.
Czasami jest to na pewno akt
samoobrony. Przecież dużo wygodniej nie słyszeć pytania: Nie wiesz, gdzie
są moje skarpetki, buty, kapcie, notatki, klucze. Lepiej nie słyszeć uwag
typu: Kto znowu nie wyłączył światła w łazience? Kto znowu nie
dokręcił kranu? Zwłaszcza, że wiadomo kto. Ja tego nie zrobiłam: nie
wyłączyłam, nie zakręciłam. Słucham, ale nie słyszę. Treść nie dociera do mojej
świadomości. To się nawet zgrabnie w psychologii nazywa: obronność
percepcyjna. Czy mógłby ktoś pomóc mi wnieść bagaż? Czy może ktoś
rozmienić mi pieniądze do automatu? Nie słyszałam, a oni mi zarzucają
znieczulicę społeczną.
Czasami jednak i słucham, i
słyszę. Ale później nic z tego nie pamiętam. To też ma w psychologii swą nazwę:
wybiórczość pamięci. Odsiewa się rzeczy ważne od nieważnych. Oddziela ziarno
informacyjne od plew. Tyle, że owa wybiórczość jest wybitnie subiektywna. To,
co dla ciebie nieznaczące, więc nie warte zapamiętania, może być arcyważne dla
drugiej strony. Dla ciebie to błahostka, dla niej/dla niego to rzecz
fundamentalna. I co z tym fantem zrobić?
Kończąc te moje mętne wywody,
powiem Wam w tajemnicy, że, o ile mnie pamięć nie zawodzi, to najczęściej jest
tak, że i słucham, i słyszę, i pamiętam, tylko po prostu tego po mnie widać.
Są tacy, którzy słyszą doskonale komunikat : Masz, a są głusi na komunikat: Daj
OdpowiedzUsuńCzyli mamy dowód na wybiórczość percepcyjną.
UsuńTo chyba wszystkich dotyczy.
OdpowiedzUsuń:-)
Pewnie tak, ale u mnie ponoć jest wyjątkowo silne. Zdaniem ... patrz wyżej.
UsuńBardzo dowcipnie Ci to wyszło i muszę przyznać, że mnie też to dotyczy, ale czy muszę pamiętać i słyszeć wszystko?
OdpowiedzUsuńGorzej, gdy dotyczy to młodych ludzi, którzy nie widzą i nie słyszą z wygody, bo tak łatwiej...na szczęście nie wszyscy.
Przysłowiowe gumowe ucho młodych. Słyszą to, co chcą słyszeć. Poleceń typu: wynieść śmieci nie słyszą. Próśb: wynieś śmieci - również.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej mi się zdarza,
OdpowiedzUsuń. Wybieram teksty, które chcę słyszeć, a słuchanie sobie dozuję.
Zasyłam serdeczności
Słuchanie bez okazywania :) może być też spowodowane chęcią upokorzenia kogoś. To fatalne samopoczucie bycie lekceważonym. Jakby się nie istniało.
OdpowiedzUsuńMoże, oczywiście może. Świadomą lub podświadomą. Trzeba to rozważyć.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej świadomą. Mam kogoś takiego w swoim otoczeniu.
UsuńU mnie słuchanie wyłącza się automatycznie, jeśli mąż za dużo gada.
OdpowiedzUsuńWyłącza się jeszcze w innej sytuacji - gdy jestem totalnie zamyślona i rozwiązuję problem w głowie. Wtedy nikogo nie usłyszę.
Zdarza mi się przebywać w pomieszczeniu i...zniknąć (mentalnie), zaszywając się w swoich myślach ;) Temat nie jest mi obcy :)
Po prostu czasami się mentalnie odlatuje. I to całkowicie bez wspomagania.
OdpowiedzUsuńPodobnie twierdzi mój mąż. Widocznie nasi panowie tak mają, że widzą problem tam gdzie go nie ma. Każdy człowiek wyłącza się kiedy ma problem do rozwiązania. Być może to jest powodem, że nie zawsze uważamy na to co inni do nas kierują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ewo serdecznie:)
Dzięki za komentarz.
OdpowiedzUsuń