Napisałam o tym na moim drugim blogu, ale nie spotkałam się z żadnym odzewem, więc nie wiem, co moi blogowi goście i przyjaciele myślą o tej, jakże ważnej sprawie, a bardzo chciałabym wiedzieć. Stąd zdecydowałam się na przedruk mojego wpisu.
Sensacyjna,
dla mnie, uchwala warszawskich radnych. W sprawie piesków. Podzielonych na te
dobre i na te złe. Potencjalnie, bo w praktyce dobre mogą się złymi okazać i
odwrotnie. Od nowego roku, czyli za rok, jeśli dobrze zrozumiałam, zniesiony
będzie obowiązek wyprowadzania psów na smyczy. Tych dobrych. Te złe, czyli
znajdujące się na liście agresywnych, mają chadzać na smyczy i w kagańcu. Te
dobre, z kolei, muszą być pod kontrolą i być oznakowane, np.
czipem.
Problem z
tym, co to znaczy mieć psa pod kontrolą? O jaki stopień tej kontroli chodzi?
Kontrolować coś lub kogoś to mieć nad tym czymś lub kimś nadzór, pilnować,
dozorować, mieć na to coś lub na tego kogoś baczne oko, być u steru, dominować,
dowodzić, podporządkowywać sobie, utrzymać w ryzach. Siebie
samego trudno kontrolować, a co dopiero swego psa.
Wiceprezydent
Warszawy, Michał Olszewski, twierdzi, że właściciele psów są coraz bardziej
świadomi, a psy zachowują się w przestrzeni miejskiej coraz bezpieczniej. Ja
takiej pewności nie mam. Co to znaczy bardziej świadomi? Co to znaczy, że psy
zachowują się coraz bezpieczniej? A poza tym, kto sprawdzi i w jaki sposób, czy
właściciel jest w stanie przywołać swego psa do porządku? To ma być ponoć
warunek spuszczenia psa ze smyczy. Z eksperymentów, jakie funduje nam
życie, nie da się wyprowadzić na ten temat zbyt optymistycznych wniosków.
Radni
warszawscy okazali się podzieleni. Za wyprowadzaniem psów zagłosowało 31, nikt
nie był przeciw, ale 23 wstrzymało się od głosu.
Ja byłabym
przeciw. Uważam, że trzeba określić miejsca, tereny, na których co wolno
człowiekowi, wolno i psu. Bez smyczy i bez kagańca niech sobie harcują. Niech
ustalają swoją psią hierarchię. Poza tymi terenami, smycz, póki co, wydaje mi
się niezbędna.Dla dobra piesków i ludzi.
Nie mam lęku przed psami, w domu zawsze był pies, ale własnie dlatego wiem, ze nigdy nie wiadomo jak pies zareaguje na obcych. Sama miałam niemiłe zdarzenie, wędrowałam sobie spokojnie, aż tu nagle biegnie w moją stronę wielkie psisko, właściciela nie widać...najadłam sie strachu i choć skończyło sie na obwąchaniu - po co mi taki stres na spacerze?
OdpowiedzUsuńJeśli bez smyczy, to na wyznaczonym terenie dla psów z właścicielem.Nie każdy lubi być obwąchiwany, lizany, obśliniany, obskakiwany...zwłaszcza w jasnym ubraniu ;-)
No wlaśnie. Stąd moje zdziwienie dla tak powszechnego entuzjazmu dla nowej ustawy.
OdpowiedzUsuńPies zawsze powinien być na smyczy. A jak bez smyczy to w kagańcu.
OdpowiedzUsuń