Uprzejmie
informuję, że dodatkowy dzień wolny od pracy, czyli 12 listopada, kompletnie mnie nie
cieszy. Mimo, że dni wolne od pracy lubię i zawsze lubiłam.
Po
pierwsze, w łeb wzięły moje poniedziałkowe plany, jako że instytucje, których
udział w realizacji tychże planów jest niezbędny, w tym dniu nie pracują.
Po
drugie, nie będę mogła wykorzystać tego dnia, tak jakbym chciała, bo na
zaplanowanie jakichkolwiek atrakcji: dłuższy wyjazd, teatr, odwiedziny u
krewnych itp. już jest za późno. Nie da się takich rzeczy ad hoc zorganizować.
Po
trzecie, po centrach handlowych w celach zakupowych też nie da się pochodzić,
bo centra będą nieczynne.
Po
czwarte, o żadnych atrakcjach przygotowanych dla zwykłych obywateli w tym dniu
nie słyszałam. I nie wiem, jak mam świętować.
Po
piąte, pogoda ma być ponoć nie najlepsza, więc i spacery dla zdrowia odpadają.
Po
szóste, zewsząd słyszę narzekania na ten
nieoczekiwany prezent z okazji 100 lat niepodległości i po raz pierwszy odnoszę
wrażenie, że Polacy aż tak bardzo, jak myślałam, nie są leniwi i czasem wolą
iść do pracy niż mieć dzień wolny, z którym nie bardzo wiedzą, co zrobić.
Po
siódme, wolałabym dzień wolny w poniedziałek 24 grudnia, bo tegoroczny układ
Świąt Bożego Narodzenia aż się prosi o takie rozwiązanie.
Po
ósme, uważam, że takie rzeczy trzeba planować, a nie decydować o nich w
ostatniej chwili. To nie jest przecież niezwykły zbieg okoliczności – po niedzieli,
nawet podwójnie świątecznej, zwykle mamy poniedziałek.
Po
dziewiąte, przejmuję się prognozami mówiącymi o stratach materialnych, jakie
poniesiemy w związku z tym dniem narodowego relaksu.
Po
dziesiąte, analogia do poczynań Jej Ekscelencji
z „Seksmisji” sama się nasuwa. I to też mnie nie cieszy.
Gwoli uczciwości, w czasach szkolnych bardzo by mnie taki wolny poniedziałek ucieszył.
Właściwie mogłabym się podpisać pod tym, co piszesz dwoma rękami, bo skoro mam wolne, to chciałabym je dobrze wykorzystać, oprócz lenistwa, nawet do fryzjera pójść nie mogę, bo fryzjerka ma wolne, a właściwie to nadal nie wiem co będzie otwarte, a co nie...
OdpowiedzUsuńO właśnie. Nawet do fryzjera pójść się nie da.
UsuńW sumie, to nic ten dzień wolny u mnie nie zmienia, ale czuję wielki dyskomfort. Znowu spartolono, znowu zrobiono wbrew i znowu wszystko na głowie postawione. I zgadzam się z wszystkimi twoimi argumentami. Dokładnie tak to wygląda.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy telewizja jakoś tę swiąteczność poniedziałku okrasi. Choć pewnie też nic nie zdąży ciekawego przygotować.
UsuńNie mam telewizora, nie oglądam rządowej- wszystko na kompie.
UsuńZ jednej strony racja, z drugiej strony ja bym się dniem wolnym cieszyła. Już nie raz, w ostatniej chwili decydowałam się na wyjazd, spontanicznie, mając świadomość że jak nie znajdę hotelu, to będę spać w aucie. Zawsze wtedy było najciekawiej :)
OdpowiedzUsuńNie wyjadę, ale spróbuję się cieszyć. Z uwagi na bliźnich, niektórych, którzy się cieszą.
OdpowiedzUsuńA ja będę miała jeszcze gorzej. Bo 12-go będę obchodzić kolejne urodziny które mam 13go.
OdpowiedzUsuńAle chyba powinnam się cieszyć, że ciągle JESTEM...
Ja w każdym razie cieszę się, że jesteś. Urodzinowe serdeczności przesyłam
OdpowiedzUsuńJa od tak wielu lat mam wolne, że ten poniedziałek jest mi obojętny. Jednak jako obywatelka zgadzam się z Twoim zdaniem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńMoja znajoma ma wolny poniedziałek, ale za niego wolnego nie dostanie, więc rozżalona.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Podzielam jej rozżalenie.
UsuńJak dobrze ,że nie mam takich problemów..U nas odmiennie nawet w święta wszystko otwarte.Bo w Szwecji mieszka różnorodność obywatelska☺☺☺ Jedni nie obchodzą świąt ,inni tak ..A święta narodowe są jak były i nic już nie dokładają ...W Polsce w roku chyba najwięcej ludzie mają wolnego co chodzi o świętowanie"")))Buziaczki.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się te szwedzkie obyczaje podobają. A jeśli chodzi o dni wolne to ponoć Austria i Portugalia mają ich więcej. Całusow moc.
UsuńNie wypowiadam się bo mam nieograniczone wolne wtedy kiedy chcę
OdpowiedzUsuńJa póki co jeszcze nie, ale jestem na dobrej ku temu drodze. A właściwie powinnam napisać: jestem tuż tuż.
UsuńJeżeli mogę być szczera, to nic mnie bardziej nie cieszy od każdego jednego wolnego od pracy dnia. Ten też mnie ucieszył i wykorzystałam go maksymalnie na nicnierobienie, a raczej na robienie tego, co chcę i lubię. Wyspałam się, poleżałam do góry podwoziem, poczytałam, popisałam... Praca to zło! Konieczne, niestety.
OdpowiedzUsuńMasz rację i to podwójną. Z tym, że dni wolne od pracy to szczęście i że praca to zło konieczne. Chociaż ... jak juz to napisałam, to poczułam się jakoś nieswojo. Bo czasami lubię pracować.
UsuńKiedyś (dawno) lubiłam. W tej chwili, od paru lat, szczerze nienawidzę. To jest marnowanie najlepszych lat życia i zdrowia! Wypaliłam się do cna.
UsuńDzień wolny taki trochę jakby za karę. My chcieliśmy popracować to nam się łancuch od piły zerwał, wiec trzeba było świętować ;)
OdpowiedzUsuńA ja mialam plany na poniedziałek. Warunkiem ich realizacji był zwykły, a nie świąteczny poniedziałek.
Usuń