Pada śnieg. Jest biało. Dlaczego zatem tak szaro? A w duszy tak smutno? Skąd bierze
się ten stan przygnębienia, który tak dobrze pamiętam z dzieciństwa? Dlaczego
smutek znów dopadł mnie z początkiem stycznia? Przecież do szkoły iść nie
muszę? Klasówek nie będzie? Ani żadnej sesji egzaminacyjnej?
Rano z trudem
zwlekam się z łóżka. Patrzę na wystrojoną choinkę. Zapalam światełka. Wygląda
to jakoś dziwnie. Mało świątecznie. Smutna jakaś ta moja choinka. A przecież
sztuczna. Nie musi się w związku z tym martwić swoim losem. Nie wyrzucę jej na
śmietnik, nie spalę, nie będę próbowała przesadzić z doniczki do zimnego obcego
gruntu. Rozbiorę ją co najwyżej ze świecidełek i to, znając swoje tempo
działania, bliżej Popielca niż Trzech Króli, wyczyszczę delikatnie miękką
szmatką, obwiążę papierem i postawię w zacisznym kąciku, by odbyła sen letni,
zanim ją znów, na początku grudnia,
obudzę do życia.
Próba słuchania
kolęd też spełzła na niczym. Niby słowa i melodie te same, co wcześniej, równie
piękne co w grudniu, ale już tak nie wzruszają, nie cieszą. A niektóre, zwłaszcza radosne anglojęzyczne
kawałki, wręcz drażnią , np. „Jingle bells, jingle bells, jingle all the
way. Oh, what fun it is to ride in a one
horse open sleigh” . Przypominają, że Boże Narodzenie było bez śniegu, że sanek
nie było. Bałwana też. Polska – kraj północy. Kiedy to było?
Może jeszcze raz
obejrzę prezenty? Nie najlepszy to
jednak, jak się okazuje pomysł, bo przypomina, że na kolejne przyjdzie długo
poczekać. Zresztą większość twierdzi, że prawdziwą radość sprawia dawanie
prezentów, a nie ich otrzymywanie. Ze mną pewnie jest podobnie, bo przegląd
gwiazdkowych łupów nic nie zmienił w moim ponurym nastroju.
Przyjdzie pogodzić
się z rzeczywistością. Nie uniknie się poświątecznej depresji. Zwłaszcza, że
jedyne skuteczne lekarstwo, czyli Święta
Bożego Narodzenia, póki co niedostępne.
A ja się cieszę, że już po świętach. Moje korelacje rodzinne są popieprzone i cieszę się że nie będę musiała oglądać tych których na co dzień nie muszę :)
OdpowiedzUsuńZawsze można oglądać chonkę, a krewnych niekochanych skutecznie unikać. Pozdrawiam noworocznie.
UsuńU mnie już choinka rozebrana ,wszelakie świąteczne akcenty pochowane. ☺
OdpowiedzUsuńJa ,kiedy dopada mnie smutek...wychodzę ..Nie do ludzi a wręcz przeciwnie do lasu na spacer..Wtedy głośno sobie gadam sama do siebie..."Jak fajnie jest bez ludzi,jaka piękną cisza,jakie powietrze,jestem szczęśliwa ,nawet jak coś boli"...I tak sobie wywalam złe i piękne zachwyty ☺ powdycham powietrza,popatrzę na przeróżne drzewa,posłucham co w lesie piszczy ☺ I wracam ,jakbym zostawiała worek złych rzeczy..lekka ,odstresowana i bez smutku..Robię dobra kawusię troszeczkę słodyczy i jestem zrelaksowana ...Naprawdę to działa.najgorzej zamykać sie w sobie i rozmyślać.Nie wolno sie dawać smutkom i pakować sie w depresyjne stany..nawet jak jest nie tak...mów że jest dobrze..♥Uciekać od znużenia,nie daj sie ponosić smutnym emocjom.Ja zawsze mówię ,że pogoda jest zmienną ..Niedługo wiosna .czekało sie na święta ,a tu zaraz pól stycznie...☺☺.Tak ,że kochaniutka .... głowa do góry i obiecaj ,że smuteczki precz!!!Serdeczności ślę.
Podziwiam Twoje talenty organizacyjne i mądrość w gospodarowaniu czasem. Mam również swoje sposoby na przyjemności dla siebie. Las pod nosem, co prawda tylko podmiejski, ale w ogromnej bliskości. Fakt, że coraz rzadziej po nim spaceruję. Spróbuję to zmienić. Serdeczności
Usuńnie zawsze to jest takie proste i możliwe do realizacji
UsuńWyobraź sobie że mnie pocieszyłaś. Bo nie Ty jedna...
OdpowiedzUsuńBo i ja co roku cierpię na poświąteczną depresję. A może to tylko depresja styczniowa która minie wraz z wydlużającym się powolutku dniem i nadzieją że przecież następną porą roku jest wiosna...???
Bialo, coraz bielej, Jaśniej, coraz jaśniej. Będzie dobrze.
UsuńNie miałam świat jako takich, normalne wolne dni i tak naprawdę nie odczułam, ze przeminęły. Prezenty zrobiliśmy sobie po świętach(wcześniej nie mieliśmy czasu o nich myśleć), każdy zamówił sobie to, co chciał i radocha była większa, bo prezenty zgodne z oczekiwaniami.Coraz częściej dochodzę do wniosku, ze to ubieranie, rozbieranie choinki, strojenie, gotowanie i pieczenie może całkiem po prostu się nie odbyć, ja jestem mniej zmęczona, a świat się nie zawalił.W tym roku nie miałam już podświadomego dyskomfortu, ze jednak to święta i trzeba by coś... no może na początku grudnia coś tam się zatliło, ale potem zgasło skutecznie. Depresja mnie dopada z powodu zimna, braku słońca i myśli, że do wiosny jednak (już tylko) jeszcze 2 miesiące. A z drugiej strony, obserwuje ptaki przy karmniku, wyczyny wiewiórek, zabawy Bezy na śniegu, który uwielbia i jakoś zimowy czas mija
OdpowiedzUsuńFakt, że powtarzalność świątecznych rytuałów może być nużąca. Z drugiej strony sa i tacy, których to uspakaja, a nawet nadaje sens życiu. Trzeba to jakoś wypośrodkować. Kusi mnie jakaś zmiana, ale zobaczymy, czy w listopadzie jeszcze będę miała na nią ochotę. I w ogóle zobaczymy, co ten rok przyniesie. Uściski noworoczne, cieplejsze niż to, co na dworze.
UsuńŚrodek nocy, wszyscy śpią, ale choinka nie...świeci, jako jedno z dwóch źródeł światła...zawsze chcę, żeby jak najdłużej nie opadaly igiełki...ale faktycznie nie ma już aury Bożego Narodzenia...kolęd nie słyszałam od...niedzieli :) Tylko podobnie, jak Stokrotka mam wątpliwość, czy w tym wszystkim chodzi o BN, czy nie bardziej o pierwszy miesiąc kolejnego roku, znów od początku, może znów są postanowienia niełatwe, może strach przed"nowym", "początkiem"...
OdpowiedzUsuńŻyczę lutego:)
Moim zdaniem chodzi o przemijanie. Przynajmniej w moim przypadku. Chciałoby się, by chwla trwała. A ona ucieka. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę. I pięknych kolejnych miesięcy.
UsuńNajbardziej lubię święta przed świętami, szczególnie te na Boże Narodzenie. Czas oczekiwania, dekorowanie, zapachy, muzyka. Do 6 stycznia się to utrzymuje, a potem już razi, pora na hiacynty, tulipany i czekanie na wiosnę.
OdpowiedzUsuńTo przed świętami na świąt oczekiwanie - też bardzo bardzo lubię.
OdpowiedzUsuń