środa, 10 października 2018

Zamykanie letniego domu




Zamykanie wakacyjnego domu, a konkretnie zamykanie domu letniego (jakby nie było wakacje można i zimą sobie zorganizować), a zatem … zamykanie letniego domu to bardzo złożone przeżycie.
Kiedy po raz ostatni w tym roku myję podłogi, wycieram kurze, porządkuję szafy - wszystko mi woła o przemijaniu. Jak pisał Staff: „Najgłębszy smutek szczęścia, że wszystko przemija”.
A wiosną było tak radośnie. Lodówka zapełniona po brzegi, świeżo obleczona pościel, pachnące ręczniki kąpielowe. Olejki do opalania i po opalaniu. Powyciągane leżaki, stoły. Pełna gotowość.
Słońce zaglądało przez dopiero co umyte po zimie okna i obiecywało, że lato będzie piękne. Ptaki śpiewały. Jezioro błyszczało i z dnia na dzień oferowało cieplejszą wodę do kąpieli. Huśtawka skrzypiała ponętnie i zachęcała do bujania. Teraz bidula rozmontowana, podzielona na części, spoczywa w schowku. I bardzo, bardzo smutno wygląda. Leżaki upchane w kącie też mają nie najweselsze miny.
Przepakowuję pozostałe po lecie wiktuały do samochodu i myślę, po co ja tego tyle nakupowałam? Ta mąka kukurydziana to miały być naleśniki. Nie zdążyłam usmażyć. Może w przyszłym roku się uda. Ta paczka biszkoptów to pamiątka po sierpniowym tiramisu. Zielona herbata to spuścizna po moich przyjaciółkach, które odwiedziły mnie w lipcu. Trzy czwarte litra w lodówce (zgadnijcie czego) to dowód na naszą abstynencję. Płatki owsiane – prawie nie ruszone, a miałam się odchudzać.
Panta rei – wszystko płynie. Ale jak to wytłumaczyć książkom, które zostawiam. Obstawiłam je, na wszelki wypadek, preparatami pochłaniającymi wilgoć, ale one, te preparaty, to chyba dla książek nie najlepsze towarzystwo. Moje książki:  ambitne i czytadła, przewodniki, biografie. Książki o Warmii i Mazurach.  Nieco podniszczone i prawie nowiutkie. I wszystkie skazane na sen zimowy. Obudzą się wiosną i pewnie będą miały pretensje o te zmarnowane zimowe miesiące. A może powinnam jednak zabrać je ze sobą?  Tyle, że one są stąd, tu jest ich dom. Ich czas to wakacje.
Ostatnie minuty. Wszystko zrobione. Jeszcze tylko trzeba zamknąć okiennice i drzwi. To szczególnie smutny moment. Memento mori. Dom został zamknięty. Odjechaliśmy w siną dal. Już za Szczytnem przypomniałam sobie o niezabranym z nocnej szafki lekarstwie. Za późno, by wracać. A za Wielbarkiem przypomniałam sobie o musze.  O musze, która wieczorem pobuczała w sypialni, potem gdzieś przysnęła, a nad ranem znowu pobuczała.
Dzięki wakacjom na łonie natury, zgłębiłam obyczaje nornic, komarów, mrówek, kretów i os. By pokonać wroga, trzeba go dobrze poznać. O muchach, jak dotąd,  wiem niewiele, okazały się za przyjacielskie, za mało dokuczliwe. Były, ale jakby ich nie było. Tylko ta jedna. Na sam koniec. Co zrobi mucha w pustym, ciemnym domu? Za późno, by wracać.
I prawdopodobnie spędziłabym sezon zimowy, w tym Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok, w ogromnym poczuciu winy, gdyby nie niezawodny jak zawsze wujek Google.
Spokojnie – powiedział – nie panikuj. Mucha żyje krótko, około 4 tygodni. Ale jak tak się o nią martwisz, to wiedz, że w budynkach może przezimować w stania anabiozy.
I wujaszek Google, nie pytany, z własnej inicjatywy dorzucił, myślę, że złośliwie:
Jak przyjedziecie wiosną, to mucha was przywita. Z entuzjazmem.
I w tym momencie wtrąciła się ciocia Wikipedia:
Chyba, że ją wcześniej zaatakuje grzybica

16 komentarzy:

  1. To smutne zamykanie domku jeszcze przede mną.
    A jeśli chodzi o muchy to faktycznie - w tym roku nas przywitała jedna w marcu gdy przyjechaliśmy po raz pierwszy do domku letniego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ochotę odwiedzić mój dom w listopadzie. Jak śniegi za bardzo dróg nie przysypią. Chcę zobaczyć, co ten mój domek wtedy robi.

      Usuń
  2. Świetnie napisane i wcale nie zieje smutkiem. Nie znam takich klimatów, bo nie mamy letniego domku, ale jestem w stanie sobie wyobrazić. Co roku kończę wakacje myciem okien i porządkami, bo gdy zacznie sie wrzesień, na nic już nie ma czasu i siły...
    Po zimie wyłażą z ram okiennych biedronki i muchy, widocznie tam zimują i mają się dobrze:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze mrówki. Spod podłogi. Ale to już dotyczy mego warszawskiego lokum.

      Usuń
  3. Ale za to wiosną ile szczęście Cię znowu czeka:):):)A do wiosny już tylko 5 miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  4. na wiosnę znów trzeba umyć podłogi i zetrzeć kurze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To "znów" często owoduję, przynajmniej w moim przypadku, że nie zawsze chce mi się to wszystko myć jesienią.

      Usuń
  5. Mimo leciutkiego smutku ,fajnie sie czyta ☺Nie ma co sie smucić ,czas przemija ,ale będą kolejne lata .Tylko żebyśmy w zdrowiu byli.Ja też mam takie podobne myśli.Moje ogrody ,miejsca,leżakowanie itd...zakończyły swój żywot lata.Ale czekam na piękną jesień i zimowe dni..Wszystko zrobione w obejściu.Kiedy wiosna nastanie zbudzimy się razem z ptasimi trelami ☺☺i będzie pięknie..Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że masz trochę więcej czasu i wpadłaś do mnie z wizytą.

      Usuń
  6. :-) Mucha bardzo skojarzyła mi się z Muminkiem, który pewnej zimy zamiast spać snem zimowym, się obudził... przygód miał wiele, ale dom Mamie Muminka po Muminkowej zimie poznać było ciężko, więc niech Wujek G. ma racje odnośnie tych 4 tygodni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne skojarzenie. Może nasz dom letni też ma swoich Muminków.

      Usuń
  7. Nie wiedziałam, że Google lubi satyrę, a Ty humor. Rozbawiłam się tym pakowaniem i wyprawą do miasta.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Miło mi. Dziękuję. Też pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Letni domek był moim marzeniem, ale nie dane mu było się spełnić. Może to i dobrze, bo miałabym rozterki podobne do Twoich. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz wzorem bohaterki "Błękitnego zamku" mieć tali domek na polu wyobraźni i wpadać do niego w wolnych chwilach.

      Usuń