"Kiedyś było: dozwolone
od lat 18. I ciągle nie miałam tych wymarzonych 18 wiosen.
Teraz przydałoby się: dozwolone
po 60, bo już mam te 60. I chciałoby się ... Posłuchać
jazzu, wpaść do lokalu po północy, potańczyć i to niekoniecznie w Klubie Złotej
Jesieni.
Nie wolno. Nie na taką klientelę czekamy. Możemy oczywiście
panią wpuścić, ale nie będzie się pani dobrze czuła. Przepraszamy,
impreza zamknięta. Niestety nie ma miejsc.
Może jakiś nakaz państwowy? A może Manifa w tej jakże słusznej
sprawie? Manifa Trzeciego Wieku. W końcu to głównie babski problem. Panom jakoś
łatwiej wkroczyć w „zakazane dla starych rewiry”.
Manifa pod hasłem „otwieramy drzwi”. Albo wpuścić nas na próbę.
Bo trochę obawiam się, że zbyt wielu chętnych do skorzystania z
przywilejów „młodości” się nie znajdzie. A samej będzie mi
głupio".
Tak mi się kiedyś napisało. Czas pokazał, że nie wszystkie drzwi
są zamknięte. Nadal jednak nie za wszystkimi ja i moje rówieśnice czujemy się
dobrze. W czym problem? Być może w nas samych.
Myślę, że i jedno i drugie :-)
OdpowiedzUsuńPoczucie wartości zaniżone z racji wieku nam przeszkadza? I stereotypy na temat starości, które sami podzielamy? Wysoce prawdopodobne. POzdrawiam, Dziękuję, że na mój blog, nieco samotny po przenosinach z onetu, zaglądasz.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest...czujemy się nieswojo w obecności młodych, inaczej sie ubieramy, boimy sie, że nie nadążamy, że nie znajdziemy tematów z rozmówcą...ale pewnie każdy ma własne powody:-)
UsuńZaglądam, bo zawsze coś ciekawego znajdę, a pogadać lubię:-)